Faktem stało się to, co we wrześniu zapowiadała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. W środę Unia Europejska oficjalnie poinformowała o wszczęciu postępowania w sprawie subsydiowania samochodów elektrycznych sprowadzanych z Chin. Jeśli zarzuty się potwierdzą, skutkiem może być nałożenie na import takich aut w ciągu dziewięciu miesięcy ceł wyrównawczych, którą to decyzję Pekin może jednak zaskarżyć do Światowej Organizacji Handlu.
„Subsydia umożliwiły szybki wzrost udziału wspieranego w ten sposób importu w rynku UE, na czym traci unijny przemysł” – wynika z oficjalnego komunikatu UE.
Czytaj więcej
Decyzja Komisji Europejskiej o zbadaniu importu samochodów elektrycznych produkowanych przez Chińczyków nie wzięła się z niczego.
Miliardy subsydiów
W latach 2020–2023 udział chińskich marek w europejskim rynku samochodów elektrycznych wzrósł – wprawdzie z niskiej bazy, ale jednak – pięciokrotnie, sięgając 5,6 proc. To tylko wycinek globalnej ekspansji producentów z Państwa Środka, którym w rozwoju pomagają rządowe dotacje – między 2016 a 2022 rokiem subwencje dla chińskich producentów aut elektrycznych pochłonęły według ośrodka BloombergNEF łącznie równowartość 26 mld dol.
Według unijnych urzędników chińscy producenci – z BYD, Nio oraz Xpeng na czele – mają otrzymywać nie tylko bezpośrednie dotacje. Korzystają też na umarzaniu ich zobowiązań, specjalnych ulgach podatkowych i dostarczaniu im przez samorządy i kontrolowane przez państwo firmy towarów, usług, finansowania, terenów oraz innych korzyści po zaniżonym koszcie.