To sprawia, że perspektywy są niepewne, choć podsumowanie 2022 r. pod względem wartości produkcji i eksportu zapewne przyniesie lepsze wyniki niż rok wcześniej. Ale według opublikowanego w grudniu badania Exact Systems, gdy w 9 na 11 badanych krajów przeszło połowa przedstawicieli fabryk motoryzacyjnych zakłada wzrost produkcji, to prognozy polskich producentów pełne są obaw. Jeśli np. w Turcji lepszych wyników spodziewa się 83 proc. badanych firm, w Holandii 77 proc., a w Czechach 70 proc., to w Polsce zaledwie 44 proc., nawet mniej niż przed rokiem. - Przedsiębiorcy obawiają się, że przez wojnę w Ukrainie i bezpieczeństwo produkcji, zamówienia pod nowe projekty, np. komponentów dla nowych modeli aut, nie będą już lokowane w Polsce – mówił „Rzeczpospolitej” Paweł Gos, prezes Exact Systems.
Baterie nie wystarczą
Obawę polskich producentów budzi także przestawianie się producentów aut na napędy elektryczne. W Polsce zdecydowana większość produkcji części i komponentów przeznaczona jest do aut o napędzie spalinowym. Natomiast odsetek firm w branży motoryzacyjnej, które przestawiają się na elektromobilność, jest już znacznie większy w takich krajach jak np. Rumunia, Turcja, czy Węgry, konkurujących z nami o nowe inwestycje. W sytuacji, gdy przemysł motoryzacyjnym stawia teraz na regionalizację produkcji, dla producentów mających fabryki w Europie, którzy będą szukać partnerów w bliskich lokalizacjach rezygnując z dostawców w Azji, Polska przestanie być krajem pierwszego wyboru.
Chyba, że wojna się skończy, a my w produkcji mocniej postawimy na elektromobilność. Na razie polską specjalizacją są baterie do samochodów elektrycznych, które – po częściach i komponentach do produkcji aut – stały się drugą pod względem wielkości grupą eksportową w polskim przemyśle motoryzacyjnym.
E-pojazdy to jeszcze nie nasz atut, choć należymy już do europejskich liderów w produkcji autobusów elektrycznych, a w przyszłym roku Stellantis rozpocznie sprzedaż produkowanego w fabryce w Tychach Jeepa Avengera. Dobrym prognostykiem może być za to ogłoszona półtora tygodnia temu decyzja Mercedes-Benz Vans, który chce zainwestować w Jaworze na Dolnym Śląsku ok. miliarda euro w fabrykę elektrycznych samochodów dostawczych.
Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego
Choć wyniki branży za 2022 r. są bardzo dobre, pojawia się pytanie, czy kolejny rok okaże się równie pomyślny. Nie możemy zapominać, że wysoka wartość produkcji sprzedanej i eksportu to w dużej mierze efekt wysokich cen. Teraz najważniejsze jest, by w perspektywie najbliższych kilku lat koncerny motoryzacyjne podejmowały decyzje o lokowaniu w Polsce produkcji pojazdów zeroemisyjnych i części do nich. Bo od tego rodzaju inwestycji będzie zależeć przyszłość polskiego przemysłu motoryzacyjnego i to, czy pozostanie dalej jednym z najważniejszych sektorów polskiej gospodarki. Zwłaszcza że obecnie przeszło połowa sektora pracuje na rzecz klasycznej motoryzacji spalinowej.
Polska nie nadąża za Europą
Rośnie popyt na części i komponenty do produkcji samochodów, bo odbudowa europejskiego rynku motoryzacyjnego nabiera coraz większego tempa. W listopadzie rejestracje nowych samochodów osobowych w Unii Europejskiej zwiększyły się w porównaniu z ubiegłym rokiem o 16,3 proc., zbliżając się do poziomu 830 tys. sztuk. Co prawda do wielkości unijnego rynku sprzed pandemii jest wciąż daleko: w listopadzie 2019 r. zarejestrowano 1 mln aut. Ale wzrost sprzedaży w ubiegłym miesiącu, już czwarty z rzędu i coraz silniejszy, wyraźnie utrwala korzystny trend.
Tymczasem Polska nie nadąża za Europą. Listopadowa sprzedaż na poziomie 34,2 tys. sztuk dała nam wzrost r./r. o 7 proc. Daleko poniżej średniej unijnej. W dodatku listopadowy wzrost sprzedaży w polskich warunkach nie musi być świadectwem uzdrawiania rynku: jednym z kluczowych czynników wzrostu okazuje się przyspieszenie dostaw samochodów zakupionych we wcześniejszych miesiącach.
Prognoza Instytutu Samar zakłada na 2023 r. sprzedaż 410 tys. samochodów osobowych. To mniej niż spodziewana wielkość rejestracji w tym roku. Choć dynamikę sprzedaży wciąż wyhamowuje słaba dostępność aut, polskim problemem stał się znacznie szybszy niż w innych krajach wzrost cen. Do podwyżek cen katalogowych spowodowanych rosnącymi kosztami produkcji dokłada się bowiem inflacja, która radykalnie podnosi koszt finansowania zakupu samochodu kredytem albo leasingiem.