Element w cenie niecałych 2 dolarów wysłano w 2009 r. do dystrybutora w Azji, ten sprzedał go innemu Azjacie, który później wypadł z biznesu. — Nie mogliśmy znaleźć dalszych śladów — stwierdził niedawno Chris Koopmans, dyrektor operacyjny Marvell Technology Group. Kilka lat później ten mikroprocesor pojawił się w dronie przechwyconym na Litwie — pisze Reuter.
Historia elementu firmy Marvell jest jedną z mnóstwa przykładów, jak ich producenci nie mają możliwości wyśledzić, dokąd trafiają w końcu ich produkty za kilka groszy. To może utrudnić wymuszenie przestrzegania nowych sankcji amerykańskich mających powstrzymać eksport amerykańskiej technologii do Rosji. Drogie skomplikowane mikroprocesory do budowy superkomputerów są sprzedawane bezpośrednio do firm, natomiast te najtańsze, na przykład do zwyklej kontroli napięcia, często przechodzą przez kilku pośredników, zanim trafią do finalnego wyrobu.