Cały czas dostajemy zgłoszenia od przedsiębiorców. Jest ich już ponad 150 – mówił w poniedziałek w południe Artur Rosiński, menedżer w firmie Newsmap.pl, która przygotowała interaktywną mapę wolnego biznesu. Zaznacza na niej otwierane pomimo zakazów obiekty usługowe, które przyłączyły się do rozpoczętej w poniedziałek akcji #otwieraMy. Sieć jej uczestników obejmuje już niemal cały kraj, ale to wciąż niewielka skala.
- Przełomem był ten weekend, kiedy otworzyły się pierwsze restauracje i kawiarnie. Teraz, gdy okazało się, że mogły działać bez przeszkód, szykuje się druga fala protestu, która będzie dużo większa - przewiduje Sebastian Pitoń, architekt z Kościeliska, inicjator akcji Góralskie Veto, która jednoczy podhalańskich przedsiębiorców buntujących się przeciwko zamrożeniu turystyki. Zarówno oni, jak też właściciele biznesów z innych miejscowości turystycznych na południu Polski zapowiedzieli przed tygodniem, że po zakończonych 17 stycznia feriach otworzą swoje obiekty. Góralskie veto ma też kontakty z przedsiębiorcami z całej Polski, w tym z Pomorza, w których też uderzyło zamrożenie zimowej turystyki. Nie tylko oni przyłączyli się do uruchomionej w mediach społecznościowych akcji #otwieraMy.
Sebastian Pitoń zaznacza, że na Podhalu nie ma skoordynowanego buntu - przedsiębiorcy działają dobrowolnie. Ci, którzy chcą pracować, otwierają się. Inni czekają obserwując rozwój sytuacji.
Czytaj także: Tarcza to za mało. Przedsiębiorcy w całej Polsce protestują
- Na razie nie ma masowej fali otwarć – twierdzi Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej, która przewiduje jednak, że przedsiębiorców otwierających swoje biznesy pomimo zakazów sanitarnych będzie przybywać ze względu na poziom frustracji.