Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że zaproponuje na najbliższej Radzie Europejskiej zmiany systemu handlu emisjami CO2 (EU ETS). Eksperci nie pozostawiają złudzeń. Nie ma na to szans, choć dają nadzieje na ingerencję ze strony KE. System ten to jednocześnie także szansa na transformację energetyczną, której Polska dotychczas nie wykorzystała.
Wniosek premiera
Ceny uprawnień w ramach unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji doszły już do 90 euro. Premier chce, żeby handel uprawnieniami ograniczony został tylko do uczestników tego rynku, a więc tylko tych podmiotów, które potrzebują uprawnień do własnej działalności. Tej opinii nie podziela Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA). W październiku na prośbę Komisji Europejskiej (KE) i krajów UE przeprowadził wstępną ocenę rynku uprawnień do emisji CO2. ESMA dodaje, że rosnąca liczba uczestników rynku jest zgodna z obserwowanym rozwojem EU ETS. Wstępne wnioski z raportu będą zaprezentowane na najbliższej Radzie Europejskiej, dogłębna analiza zostanie przedstawiona na początku 2022 r. Zdaniem Polski na rynku EU ETS mamy do czynienia ze spekulacją, która zawyża ceny prądu w Polsce. Eksperci nie są tak jednoznaczni w tej kwestii.
Czytaj więcej
Pomysł angażowania kapitału politycznego Polski do walki o likwidację czy jakieś fundamentalne zm...
Zdaniem Roberta Jeszke, kierownika Zespołu Strategii, Analiz i Aukcji oraz Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych (CAKE) w KOBiZE, wymiar rynku uprawnień tworzy klimat zachęcający do większego zainteresowania również ze strony funduszy inwestycyjnych. W połowie grudnia br. kończą się aukcje uprawnień, co zmniejsza ich podaż na rynku, powodując wzrost cen.
– Należy zauważyć, że wiele firm zabezpiecza się i kupuje uprawnienia, mając na uwadze wzrostowy trend na tym rynku. Wydaje się, że część instytucji finansowych właśnie rozpoczęła realizację zysków – tłumaczy Jeszke.