Propozycja Solidarnej Polski, by zlikwidować unijny system handlu emisjami (ETS), jest niemądra i nierealistyczna. Jeśli premier ją podejmie i będzie przekonywał europejskich partnerów do znaczących zmian w ETS, Polska może stracić okazję, żeby wykorzystać resztki swojego kapitału politycznego do dokonania ważnych dla nas zmian w unijnej polityce energetycznej.
Trochę się już pogubiłam. Najpierw Zbigniew Ziobro grozi, że Polska będzie wszystko w Unii wetować, a szczególnie energetyczno-klimatyczny pakiet Fit for 55, w odwecie za blokowanie nam Krajowego Planu Odbudowy. Teraz jego partia apeluje, żeby premier Mateusz Morawiecki na szczycie UE w czwartek przekonywał innych przywódców UE do zlikwidowania systemu handlu emisjami. Zatem ma z godnością wetować, co się da, czy jednak negocjować? Może jednak politycy Solidarnej Polski zorientowali się, że groźby weta nikogo nie wystraszą, bo wszystkie propozycje pakietu Fit for 55 przyjmowane są kwalifikowaną większością głosów. Ale pomysł angażowania kapitału politycznego Polski do walki o likwidację czy jakieś fundamentalne zmiany w ETS jest niewiele lepszy.