Różnice zdań wyszły na jaw w czasie, gdy obie strony przystąpiły do negocjacji mających pogłębić ich powiązania gospodarcze, tworząc największą na świecie strefę wolnego handlu. Spór o systemy kontroli lotów obrazuje, jak trudne mogą być znacznie ambitniejsze negocjacje handlowe.
Na niedawnym spotkaniu w Waszyngtonie poświęconym modernizacji ruchu powietrznego ambasador Unii w Waszyngtonie, Joao Vale de Almeida oświadczył zgromadzonym, że tuż po uruchomieniu negocjacji o wolnym handlu "byłoby nieco niezręczne, dziwne albo paradoksalne, że w tej dziedzinie współpracy zamiast mieć zgodne poślady, różnimy się w nich".
W ostatniej dekadzie obie strony uznały za normę wiele reguł dotyczących kontroli działalności linii lotniczych, przepisy antytrustowe i postanowiły uznawać certyfikacje bezpieczeństwa drugiej strony.
To zbliżanie systemów nadzoru pozwala rządom i przewoźnikom oszczędzać miliony dolarów rocznie dzięki likwidacji dublowanej pracy i zapewnia większą przewidywalność przepisów - uważają przedstawiciele tego sektora.
Różnice podejścia
Jednak obecnie eksperci z Europy i Ameryki opowiadają się za odmiennymi priorytetami w tworzeniu zaawansowanych sieci, które będą nadzorować sposób kontrolowania samolotów w powietrzu i na lotniskach, licząc, że te procedury staną się skuteczniejsze.