Takiego końca można było spodziewać się, bo stosunki szefa rady dyrektorów Serge Weinberga z Chrisem Viehbacherem pogarszały się z upływem czasu. Decyzja o zdymisjonowaniu prezesa i objęciu jego obowiązków przez Weinberga do czasu znalezienia następcy zapadła po kilku dramatycznych dniach, kiedy Viehbacher miał ogłosić bilans kwartału nie będąc w stanie zapewnić inwestorów o poparciu rady dla niego. Zapowiedź zastoju w sprzedaży leków na cukrzycę wywołała spadek akcji o ponad 10 proc. pozbawiając spółkę kilku miliardów euro wartości.
Viehbacher wyjaśnił teraz, że Weinberg nie chciał sprecyzować, jak widzi jego przyszłość w firmie, co potwierdziło tylko lodowate stosunki prezesa z resztą kierownictwa. Następnego dnia rada postanowiła jednogłośnie zwolnić Viehbachera ze stanowiska zajmowanego od 6 lat. Nie doszło do starcia o strategię, ale radzie nie podobał się styl zarządzania prezesa.
Jego przeprowadzka w czerwcu do Bostonu nie mogła poprawić stosunków, ale zmiana miejsca zamieszkania nie była przyczyną sporów, chodziło raczej o sposób komunikowania się z radą.
Jedna osoba związana z kierownictwem firmy stwierdziła, że Viehbacher jest autokratyczny, typem samotnika, trzymającym wszystko w tajemnicy, nie informuje dostatecznie rady o decyzjach, jakie podejmuje. Jego dawny kolega uważa z kolei, że mówi to co myśli, ostrym anglosaskim stylem zarządzania zyskał sympatię inwestorów, ale w kontaktach z członkami kierownictwa mógł wydawać się uparty i trudny.
Viehbacher, posiadacz 2 paszportów, niemieckiego i kanadyjskiego, uważany za filar francuskiego establishmentu biznesowego przeobraził tę bardzo francuską firmę nadając jej bardziej międzynarodowy charakter, głównie dzięki zakupowi w 2011 r. za 20 mld dolarów amerykańskiej firmy biotechnologicznej Genzyme.