- Swedbank, jak i inne banki na Litwie, wypełniają wszystkie ustanowione przez bank centralny wymogi ograniczające ryzyko. Funkcjonują stabilnie i pomyślnie. Rozpowszechniania informacja jest niczym nie potwierdzona i nie odpowiada rzeczywistości - powiedział agencji Delfi Gerdus Simonawiczius, rzecznik Banku Litwy.

Przedstawiciel Swedbanku tak opisał sytuację: Z różnych miast dostaliśmy informacje, że ludzie przychodzą do banku, pytają. Uprzedzamy naszych klientów, że informacje, które dostają, są nieprawdziwe, prosimy je ignorować. Uprzedzamy, że sytuację mogą wykorzystać rożni hochsztaplerzy. Będziemy prosić organy ścigania o ustalenie, kto rozpowszechnia takie nieprawdziwe informacje. Grozi za to więzienie.

Tymczasem w środę panika wśród klientów sięgnęła apogeum; kolejki ludzi chcących wypłacić swoje pieniądze sięgały daleko poza budynki banku. Wszystko to efekt rozsyłanych anonimowych sms-ów o tym, że bank ma problemy. Informacje trafiły też do portali społecznościowych. Wg. nieoficjalnych informacji źródło sms znajduje się w Kownie i Kłajpedzie.

Litwini mają już złe doświadczenia ze swoimi bankami. Dwa lata temu bez ostrzeżenia upadł prywatny bank Snoras należący do rosyjskiego bogacza Władimira Antonowa. Litwa znacjonalizowała Snoras, a potem ogłosiła jego bankructwo. W bilansie banku znaleziono dziurę na ponad 300 mln euro. Pieniądze klientów szły na luksusy szefów: pałac w Nicei, apartamenty w Wilnie, luksusowe auta i jachty takie jak The Highlander

W republikach bałtyckich największe banki to instytucje skandynawskie: Swedbank, Norea i SEB.