Rada Polityki Pieniężnej parę dni temu już po raz 23. zdecydowała o niezmienianiu historycznie najniższego poziomu stóp procentowych (stopa referencyjna wynosi 1,50 proc.). Polacy mogą cieszyć się najtańszymi w historii kredytami, ale z powodu powrotu inflacji na horyzoncie widać już podwyżki stóp.
Klienci dadzą radę?
Jak sugeruje RPP, podwyżki nadejdą prawdopodobnie w przyszłym roku, choć ekonomiści są podzieleni i niektórzy spodziewali się wzrostu już pod koniec 2017 r. Notowania kontraktów terminowych na stopę procentową (FRA) wskazują, że na koniec tego roku WIBOR 3M, czyli rynkowy koszt pieniądza, na podstawie którego obliczane jest łączne oprocentowanie kredytów, będzie zbliżony do obecnego poziomu (1,73 proc.). Dopiero później ma zacząć istotnie rosnąć. W horyzoncie 21-miesięcznym kontrakty na WIBOR 3M notowane są na poziomie ponad 2,1 proc.
Dla kredytobiorców hipotecznych oznacza to jedno – wzrost oprocentowania, a zatem i płaconych rat. To nie lada problem, bo obecnie w Polsce złotowe kredyty hipoteczne, spośród których prawie wszystkie oparte są na zmiennej stopie (WIBOR powiększony o marżę banku), są warte 237 mld zł.
W przypadku kredytu o wartości 300 tys. zł wzrost kosztu pieniądza o 0,5 pkt proc. oznacza, że w skali rocznej odsetki będą wyższe o 1500 zł rocznie, czyli 125 zł miesięcznie. To jeszcze stosunkowo niewiele.
– Zagrożenie dla klientów i banków będzie uzależnione od tego, o ile i w jakim czasie dojdzie do podwyżki. Wyższe stopy i oprocentowanie oznaczają zwykle, że więcej osób ma problemy ze spłatą kredytów i jakość portfela się pogarsza. Jednak podwyżka stóp procentowych o 0,25–0,75 pkt proc. nie powinna istotnie obniżyć zdolności klientów do spłaty, ale podwyżka o 2 pkt proc. i więcej już tak – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy Securities.