Ustawy podatkowe z setkami artykułów, tysiącami interpretacji i sporów sądowych na linii podatnik–fiskus. Taka jest polska praktyka stosowania prawa podatkowego. Sami podatnicy, zwłaszcza ci, którzy nie są wielkimi firmami, potrzebują wsparcia. Dlatego Ministerstwo Finansów postanowiło powołać urząd rzecznika praw podatnika (RPP) z rozległymi, przynajmniej teoretycznie, kompetencjami.
Czytaj także: Wszyscy jesteśmy rzecznikami
Tworzenie instytucji z rocznym budżetem przekraczającym 20 mln zł nie wszystkim się podoba. Krytycy sugerują, by zadania wsparcia podatników, stosowne kompetencje i budżet przydzielić rzecznikowi małych i średnich przedsiębiorców albo RPO jako instytucjom już istniejącym.
Z urzędnika na rzecznika
Ministerstwo Finansów w projekcie ustawy o RPP proponuje, by mógł on m.in. wnosić do ministra finansów o uchylenie ostatecznej decyzji czy o wydanie interpretacji ogólnej w sprawach podatkowych. Od Naczelnego Sądu Administracyjnego mógłby się domagać uchwały wyjaśniającej co bardziej skomplikowane przepisy podatkowe. Mógłby też interweniować w sprawach podatników już na etapie postępowania przed urzędem skarbowym.
Czy jednak RPP zachowałby niezależność od administracji skarbowej, gdyby był powoływany przez premiera na wniosek ministra finansów? Samo ministerstwo argumentuje, że ryzyka nie ma, m.in. dlatego, że kadencja rzecznika trwałaby sześć lat, obejmowałaby więc okresy rządzenia przez różne ugrupowania polityczne.