37-letni Ahmad miał być deportowany do Jordanii samolotem czarterowanym przez Opiekę Penitencjarną. Jednak po wylądowaniu w Ammanie miejscowe władze odmówiły przyjęcia Ahmada zakutego w kajdanki. Samolot musiał zawrócić do Sztokholmu.
Nie wiadomo, dlaczego procedury zawiodły i policja nie chciała wpuścić Ahmada do Jordanii. Prawdopodobnie szwedzkie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie powiadomiło o deportacji jordańskiej policji. Sprawa nie została jeszcze do końca wyjaśniona. Niewyjaśnione jest także, co się zdarzyło na pokładzie samolotu. Ahmad stawiał opór i groził personelowi, dlatego ten użył wobec niego siły. Teraz obie strony zgłosiły incydent policji, a imigrant odczeka jeszcze w areszcie Urzędu ds. Migracji co najmniej dwa miesiące, nim władze podejmą nową próbę wydalenia go ze Szwecji. Może tym razem się uda.
W ubiegłym roku Urząd ds. Migracji rozpatrzył niemal 112 tysięcy wniosków azylantów. Z tego 67 258 osób otrzymało zezwolenie na pobyt, a prawie 20 tys. – odmowę. W 2016 roku ówczesny minister spraw wewnętrznych Anders Ygeman przewidywał, że z kraju zostanie deportowanych do 80 tys. osób. Jednak ani rząd, ani parlament nie decydują, ilu migrantów może dostać pozwolenie na pobyt, a ilu ma być usuniętych. To są prerogatywy Urzędu ds. Migracji rozpatrującego indywidualnie każdy wniosek o azyl.
Jeżeli nawet rząd zlecił policji zwiększenie liczby przymusowych wydaleń, to cel w postaci 80 tys. wywiezionych imigrantów wydawał się absurdalny. Toteż minister sprawiedliwości i migracji Morgan Johansson obniżył w końcu prognozy deportacji. Zapowiedział też, że państwo znacznie częściej będzie stosowało „marchewkę" za zgodę na opuszczenie kraju. Migranci, którzy tę chęć deklarują, mogą liczyć na wsparcie w otrzymaniu zasiłku na osiedlenie się w kraju pochodzenia.
Pewien prawnik wyliczył, że gdyby Szwecja chciała wydalić wszystkich azylantów, którzy nie otrzymali prawa pozostania w kraju, to przez rok dwa boeingi 787 (z 300 miejscami każdy) musiałyby w każdy dzień roboczy udawać się na repatriacyjne wyprawy.