Rzeczpospolita: W czasie wręczania nagrody C. K. Norwida przywołany został pani wiersz „Kulturalni ludzie" jako puenta. To słuszny wybór?
Uta Przyboś: Ta nagroda jest dla mnie bardzo ważna z powodu jej patrona, ale wybrałabym inny wiersz, bo w tym jest zbyt wiele uproszczeń, ironii. Myślę, że w naszym trudnym świecie nihilizm i babranie się w brudzie do niczego nie prowadzą. Większy sens ma odnajdywanie dobra i ładu. Czasem piszę takie wierszyki z buntu i sprzeciwu, ale wolę te ze zrozumień i zachwytów. Dla mnie najważniejsze jest słowo: czy daje radę, w jakimś sensie, unieść ten świat. Tak naprawdę nie pisze się dla innych ludzi, tylko dla siebie. Na pytanie, który konkretnie wiersz jest dla mnie najważniejszy, wyjaśniam, że ten nienapisany. Tych najważniejszych nie piszę. Bo na razie nie potrafię.
W tym roku została pani nominowana do trzech ważnych nagród literackich. Jakiś przełom?
Raczej skuteczność wydawcy, który wysłał akurat tomik „Prosta" do wielu miejsc. Piszę od 12 lat, może to taki moment, żeby komuś coś się spodobało?
Dlaczego zaczęła pani pisać?