Polska, czyli gospodarz szczytu klimatycznego w Katowicach, przedstawiła się w poniedziałek całemu światu jako kraj stawiający na nowoczesną niskoemisyjną energetykę, który zerwał z węglem. Ale jednocześnie rządzący przyznawali, że to na węglu opieramy bezpieczeństwo energetyczne i stabilność miejsc pracy.
58 proc. ankietowanych jest zdania, że udział energetyki opartej na spalaniu węgla w całej produkcji energii elektrycznej w Polsce powinien zostać zmniejszony. Zwiększenia chciałoby 11 proc. badanych, a 16 proc. chciałoby pozostawić ten stan na dotychczasowym poziomie. Wśród ankietowanych 15 proc. nie ma zdania na ten temat.
- Częściej za zmniejszeniem udziału energetyki opartej na spalaniu węgla są mężczyźni (63 proc.), osoby w wieku 35-49 lat (61 proc.) oraz badani o wykształceniu wyższym (63 proc.). Tego zdania są też częściej ankietowani o dochodzie netto od 2001 do 3000 zł (67 proc.) oraz ankietowani z miast powyżej 500 tys. Mieszkańców (66 proc.) - zwraca uwagę Piotr Zimolzak z agencji badawczej SW Research.
Era węgla w energetyce dobiega końca. Kreślone wcześniej wizje wychwytywania dwutlenku węgla z elektrowni opalanych czarnym paliwem, a następnie wykorzystywanie tego gazu lub składowanie go pod ziemią pozostały w dużej mierze w sferze marzeń. Nie doczekaliśmy się takich komercyjnych instalacji na większą skalę, a bez tego wzrost zużycia węgla nie będzie już tak dynamiczny jak dotychczas. Technologię tę testowano także w Polsce, ale okazała się ona zbyt droga i zderzyła się z oporem lokalnych społeczności, które nie chciały mieszkać blisko tykającej „bomby ekologicznej".