– Przyjmiemy każdą decyzję amerykańskiego narodu i będziemy pracowali z każdą administracją – zapewniał prezydent Władimir Putin. Ale za murami Kremla rozważają nawet przeniesienie przyszłorocznych wyborów do Dumy w przypadku wygranej Joe Bidena.
Demokrata na jednym z wieców wyborczych zapowiedział ostre sankcje przeciw Moskwie: „Rosjanie zapłacą odpowiednią cenę, i to będzie cena dla ich gospodarki". To na pewno odbiłoby się najpierw na sytuacji materialnej obywateli kraju, a potem i na ich nastrojach. A tego Kreml obawia się najbardziej.
Oficjalnie jednak rosyjscy politycy w ogólne nie mówią o niebezpieczeństwach związanych z ewentualną prezydenturą Bidena. Przypominają, że i za prezydentury Trumpa „46 razy wprowadzano sankcje przeciw Rosji", jednak mimo to obroty handlowe zwiększyły się o 30 proc. Analitycy finansowi z Moskwy przestrzegają, że „sam Trump jest nieprzewidywalny" i do końca nie można być pewnym, że i on nie wprowadzi kolejnych sankcji. Do tego zresztą szykuje się rosyjski rynek finansowy.
Po politykach debaty na temat amerykańskich wyborów i rozważania, co który kandydat przyniesie Rosji, wciągnęły też – poprzez rządową propagandę – wielu Rosjan, co z kolei wywołało drwiny ze strony opozycji. – Teraz w USA wybierają człowieka, który następne cztery lata będzie obniżał nam emerytury, podwyższał ceny, robił dziury w jezdniach, zamykał szpitale i śmiecił na klatkach schodowych. Tylko on o tym jeszcze nie wie – podsumował ironicznie wpływ amerykańskich wyborów na Rosję petersburski opozycjonista Borys Wiszniewski.
W Kijowie też było słychać, że jest zbyt wcześnie, by witać zwycięzcę. „Mam nadzieję, że nasze władze nie zrobią takiego błędu" – przestrzegł dziennikarz Serhij Sidorenko. Jednocześnie zauważył, że z powodu polaryzacji wyborczej „Ameryka może wejść w burzliwy okres, a to na pewno nie wyjdzie Ukrainie na korzyść". Ukraiński politolog Rusłan Bortnyk uważa, że znacznie ważniejsze dla Kijowa są wyniki wyborów do Kongresu. Jeśli wygrają republikanie, „demokraci stracą wpływy i nastąpi »reset« ambasady". „Głównym konkurentem pozostają Chiny, ale obecnie wzrasta prawdopodobieństwo zawarcia nieoczekiwanych porozumień" – dodał.