Możesz wszystko, wystarczy chcieć, szczęście czeka tuż za rogiem! Polipa wyleczysz siłą woli, a depresja jest piep...ą stratą czasu. Kiedy złapiesz się na negatywnym myśleniu, zadaj sobie pytanie – po co to robisz? Sieć jest pełna podobnych mądrości, którymi dzielą się z nami specjaliści od zdrowego trybu życia czy trenerki fitnessu i mistrzynie motywacji. Ale prawdziwą furorę w mediach społecznościowych robią guru rozwoju osobistego: Mateusz Grzesiak i Kołcz Majk.
Drugą stroną medalu są internetowe szyderstwa. Kapłanów samorozwoju nietrudno wyśmiać, wręcz sami się o to proszą. Na Facebooku stronę Zdelegalizować Coaching i Rozwój Osobisty śledzi 100 tys. osób. Jej założyciel Michał Michalski nazywa coaching ruchem antyszczepionkowym sfery mentalnej. Oddech od powszechnej szczęśliwości pomagają złapać też popularne strony Smutni Trenerzy Rozwoju Osobistego oraz Magazyn Porażka.
Tymczasem największe firmy naprawdę korzystają z usług coachów, a najlepsi z nich nie bez powodu chwalą się świetnymi zarobkami. Trudno sobie wyobrazić, że menedżerowie wysokiego szczebla płaciliby za opowieści, iż wystarczy odpowiednia motywacja, by ich firma wykupiła Google'a. Z pewnością więc coaching odpowiada na rzeczywiste potrzeby, przede wszystkim współczesnego biznesu. Łatwo ten temat zlekceważyć lub – w drugą stronę – bezrefleksyjnie oddać się w ręce specjalistów od samorozwoju. Ale czym właściwie jest coaching i jak ma się do ideologii nieustannego rozwoju osobistego, odczłowieczającego indywidualizmu oraz pogoni wyłącznie za karierą?
Nie musi się znać na gastronomii
Trudno ocenić, jak daleko sięgają korzenie coachingu. Samo słowo pochodzi od węgierskiego miasta Kocs, w którym od XVI wieku konstruowano pierwsze resorowane lekkie powozy konne. Szybko wyparły one popularne wcześniej karety. W Polsce nazywano je koczami, we Francji „coche", w Anglii „coach". Nim termin ten przeniknął do świata sportu, zakorzenił się w slangu studenckim. W XIX wieku na Oxfordzie mianem „powozów" żacy nazywali prywatnych nauczycieli, którzy pomagali im przebrnąć przez egzaminy.
Na początku ubiegłego stulecia pojęcie to pojawiło się w elitarnych dyscyplinach sportowych, w których oprócz przygotowania fizycznego liczyło się także przygotowanie psychiczne sportowca. Coach zaczynał od jazdy konnej, golfa i tenisa. – Poza pracą nad umiejętnościami czysto technicznymi i sprawnością fizyczną sportowca kładł on nacisk na motywację zawodnika i osiąganie przez niego celów – mówi dr Tomasz Witkowski, psycholog, trener i współwłaściciel firmy doradczo-szkoleniowej. Do biznesu coaching trafił w latach 60. bezpośrednio ze świata sportu. Sprawdzone na boiskach rozwiązania zaczęto przenosić do pracy z menedżerami w wielkich firmach.