Owszem, nie ma jednego lidera, nie ma spisanych postulatów tej rewolucji. Nie ma współczesnego symbolicznego odpowiednika słynnych tez Marcina Lutra z 1517 roku. Ale jeśli dobrze się przyjrzymy obecnej sytuacji, to zobaczymy zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne czynniki prowadzące do głębokich zmian w ogólnoświatowej wspólnocie katolickiej. Czynnikiem wewnętrznym jest pontyfikat papieża Franciszka i bardzo jasno formułowane jego propozycje dotyczące reformy Kościoła, które idą bardzo, bardzo daleko. Z kolei czynniki zewnętrzne to między innymi presja opinii publicznej, gdy chodzi o skutki dramatu pedofilii klerykalnej. Bardzo wyraźnie widać to na przykład w Australii, gdzie jednym z żądań stawianych Kościołowi katolickiemu jest zniesienie tajemnicy spowiedzi. To wszystko sprawia, że na naszych oczach powoli odchodzi do lamusa historii tradycyjna wizja Kościoła, a rodzi się powoli jakaś nowa jego forma. Nie do końca jeszcze wiemy jaka.
To jest może kluczowe pytanie. To, że żyjemy w czasach przełomu, także w Kościele, to nie jest nowa teza. Można też postawić takie pytanie: stara reformacja w XVI wieku ukształtowała nowe wyznania chrześcijańskie, a w tej chwili można odnieść wrażenie, że raczej nowych wyznań nie będzie, a procesy, o jakich mówimy, doprowadzą raczej do sekularyzacji czy laicyzacji.
Nie do końca zgodzę się z takim stwierdzeniem. Trzeba zachować perspektywę globalną. Jeśli patrzymy na cały świat na początku XXI wieku, to wcale nie dominuje sekularyzacja, ale desekularyzacja, czyli ożywienie religijne, wiosna religii, nazywana przez niektórych naukowców „powrotem bogów". O desekularyzacji jako procesie odwrotnym w stosunku do sekularyzacji mówił już w latach 90. XX wieku znany amerykański filozof religii Peter Berger. Mamy dzisiaj na świecie 7,5 miliarda mieszkańców. Postępujący proces sekularyzacji dotyczy głównie Europy, Australii, Ameryki Północnej – to około miliarda ludzi. Reszta ludności świata, czyli ponad sześć miliardów, żyje w społeczeństwach, w których mamy dzisiaj do czynienia z procesem desekularyzacji. W Azji, Afryce, Ameryce Południowej znakomita większość ludzi jest przywiązana do różnych religii, wzrasta jej społeczna funkcja. Obecnie wielkie projekty geopolityczne Chin, Rosji, Indii, Brazylii czy krajów muzułmańskich uwzględniają rolę, jaką odgrywa religia w życiu publicznym. Czy w tym zmieniającym się świecie, sekularyzacji i desekularyzacji, przetrwa katolicyzm jako odrębna forma religijna? Trudno powiedzieć.
Tyle że to nie jest pytanie, czy przetrwa instytucja, bo ta ma na tyle silne struktury, że przetrwa, tylko pytanie, co będzie treścią tej instytucji.
Dokładnie tak. Jaka będzie doktryna katolicka? Jak katolicy będą rozumieć prawdy wiary i moralności? Dzisiaj coraz częściej zwycięża zasada dynamicznej interpretacji depozytu wiary bądź podporządkowania doktryny religijnej praktyce duszpasterskiej. To jest część głębokiej reformy papieża Franciszka. Wprowadzenie tych zasad w dłuższej perspektywie może doprowadzić do bardzo daleko idących zmian, gdy chodzi o rozumienie prawd wiary i moralności wśród katolików żyjących w różnych krajach, na różnych kontynentach. Procesy, które obecnie obserwujemy, będą prowadzić do fragmentaryzacji Kościoła katolickiego, będą rodzić nowe, często odmienne rozumienie istoty orędzia chrześcijańskiego.
Będziemy obserwować proces anglikanizacji, to znaczy, że w różnych miejscach na świecie katolicy będą wierzyć trochę albo radykalnie inaczej?