Hasło to jest definiowane na wiele sposobów i wzbudza duże emocje. Jedną z definicji populizmu w polityce zaproponowała szwedzka organizacja Timbro. W opublikowanej właśnie kolejnej edycji Indeksu Autorytarnego Populizmu partie populistyczne charakteryzuje m.in. kreowanie konfliktów „lud" kontra „elity", silny nacjonalizm, dążenie do usuwania instytucjonalnych ograniczeń władzy czy antykapitalizm. Nie wszystkie te cechy muszą występować wspólnie, ale połączenie kilku z nich stanowi według Timbro zagrożenie dla modelu liberalnej demokracji w Europie.
Czy przedsiębiorcy i pozostali podatnicy powinni bać się tak zdefiniowanego populizmu? Oczywiste są zagrożenia wynikające z antykapitalizmu. W Unii Europejskiej obserwujemy różnice w poziomie wolności ekonomicznej pomiędzy krajami, ale wszystkie gospodarki wciąż bazują na modelu kapitalistycznym. O realnych kosztach antykapitalizmu przypomina nam dziś sytuacja w Wenezueli. Oby stanowiło to przestrogę przed realizacją niektórych postulatów ugrupowań uznawanych za radykalną lewicę.
Zagrożeniem może być też silny nacjonalizm, ponieważ w wymiarze gospodarczym szybko przeradza się w protekcjonizm. Choć na krótką metę może wydawać się on atrakcyjny dla wąskiej grupy, którą postanawiają „chronić" politycy, to rozproszone koszty protekcjonizmu ponoszą prawie wszyscy. Większość ekonomistów jest zgodna, że wolny handel oznacza wzajemne korzyści dla sprzedających i kupujących. W ekonomii mówimy w takim przypadku o grze o sumie dodatniej, której mogą zagrażać protekcjonistyczne działania partii populistycznych.
Z perspektywy Polski i innych krajów regionu szczególnie groźne jest usuwanie instytucjonalnych ograniczeń władzy. Autorzy indeksu populizmu, w którym pierwsze miejsce zajęły Węgry, a czwarte Polska, pokazują, że partie populistyczne cechuje wąskie rozumienie demokracji jako woli większości, bez przywiązania wagi do demokratycznych instytucji, takich jak podział i ograniczenia władzy czy innych zasad państwa prawa. W raporcie Timbro możemy przeczytać o zjawisku rządów większości bez progów zwalniających, które są istotne m.in. dla przedsiębiorców.
Progi zwalniające to np. rzetelny proces legislacyjny, z realną oceną skutków regulacji i konsultacjami, które często mogą i powinny być czasochłonne. Takimi progami są też niezależne od partii, która jest w danym momencie przy władzy, sądy powszechne i administracyjne (do nich trafia przecież wiele sporów podatkowych), sąd konstytucyjny, bank centralny, RPO, a także odizolowane od bieżącej partyjnej polityki inne instytucje istotne dla gospodarki, jak w Polsce np. UOKiK, URE czy GUS.