Zabicie dowódcy irańskich sił specjalnych Ghods Kasima Sulejmaniego oznacza zwrot w amerykańskiej polityce zagranicznej. Od przejęcia władzy przez Baracka Obamę dziesięć lat temu Stany Zjednoczone stopniowo wycofywały się z Bliskiego Wschodu. Nie reagowały na atak chemiczny Baszszara al-Asada, pozwoliły Rosji przejąć inicjatywę w Syrii i opuściły kurdyjskich sojuszników, gdy tzw. Państwo Islamskie zostało właściwie pokonane.
Teraz jednak Donald Trump zdecydował się na niezwykle ryzykowny ruch. Może on zapobiec przejęciu przez Iran całkowitej dominacji nad Bliskim Wschodem, ale równie dobrze może doprowadzić do konfliktu w całym regionie o nieobliczalnych konsekwencjach.
Dowiedz się więcej: Trump poszedł na całość na Bliskim Wschodzie
Za wcześnie rozstrzygać, dlaczego prezydent USA podjął taką decyzję. Wiadomo natomiast, że będzie ona miała głębokie konsekwencje dla światowej polityki. Odwróci uwagę Waszyngtonu od wojny handlowej z Chinami, co było do tej pory priorytetem USA. Da także Moskwie większe pole manewru na Ukrainie. I może jeszcze bardziej pogłębić kryzys w relacjach transatlantyckich.
Jak na to wszystko powinna zareagować Polska? Organizując rok temu w Warszawie konferencję bliskowschodnią, nasz kraj próbował pomóc Amerykanom w znalezieniu kompromisowego rozwiązania na powstrzymanie irańskiej ekspansji, bez przekraczania czerwonej linii, jaką w oczach naszych europejskich sojuszników byłoby wypowiedzenie się przeciw umowie jądrowej z Teheranem.