Z potężnego niegdyś tzw. Państwa Islamskiego obejmującego swym zasięgiem terytorium wielkości jednej czwartej Polski pozostała licząca kilkaset metrów kwadratowych enklawa Baghus nad Eufratem na granicy Syrii z Irakiem.
Z liczącej ponad 40 tys. dżihadystów armii ISIS nieco ponad tysiąc broni się jeszcze w szczelnie otoczonym Baghus. Lada dzień większość z nich zginie, a pozostali dołączą do ponad 800 dżihadystów znajdujących się w rękach syryjskich Kurdów z Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF). Jest to formacja wspierana przez Amerykanów, dwa tysiące amerykańskich żołnierzy walczy z nimi przeciwko ISIS ramię w ramię.
Wielu z tych bojowników ISIS przybyło na dżihad z Europy. Kurdowie chcieliby ich przekazać do krajów, z których przybyli, ale ich monity pozostają od dawna bez odpowiedzi.
– Nadszedł czas, aby inni także się włączyli i dokończyli dzieła – oświadczył w ostatnich dniach Donald Trump, domagając się od Europejczyków, aby zabrali swych obywateli z obozów kurdyjskich i ukarali. Alternatywą jest ich uwolnienie, co nie jest dobrym pomysłem – tłumaczy Trump.
Posłanie to jest przede wszystkim skierowane do Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec. Z tych krajów na dżihad udało się najwięcej bojowników. W Berlinie nikt ich nie chce. Podobnie reaguje Londyn. Jedynie Paryż nie ma najmniejszych wątpliwości, że dżihadystów należy sprowadzić do domu i postawić przed sądem. Mowa jest o 130 bojownikach z francuskim obywatelstwem.