Od marcowego dołka do pierwszego tygodnia sierpnia indeks WIG-budownictwo urósł prawie o 63 proc. i na moment przebił 3 tys. pkt – poziom widziany ostatni raz jesienią 2017 r. Kolejne sesje to konsolidacja na poziomie ponad 2,9 tys. pkt. Branża budowlana dzielnie opierała się lockdownowi i pandemii, ale w statystykach zaczyna być już jednak widoczny negatywny wpływ. W I połowie br. produkcja budowlano-montażowa była jeszcze o 2,3 proc. wyższa niż rok wcześniej, jednak po lipcu notowany jest już 0,4–proc. spadek. Za nami jednak lata budowlanego boomu: w okresie styczeń–lipiec 2019 r. produkcja budowlano–montażowa wzrosła o 6,8 proc., a w analogicznym okresie 2018 r. ponad 21 proc.
Czytaj także: Budownictwo infrastrukturalne dalej hamuje
W lipcu br. uwagę zwrócił aż 16,9-proc. spadek na rynku budownictwa infrastrukturalnego, uchodzącego za silnik w czasie, gdy stygną inwestycje prywatne na rynku kubaturowym. Licząc po siedmiu miesiącach, infrastruktura ma wynik gorszy o 0,6 proc., a kubaturówka – o 1,4 proc.
– Lipcowy spadek w ramach budownictwa infrastrukturalnego może wynikać z tego, że znajdujemy się w schyłkowej fazie rządowego programu kolejowego i jednocześnie obserwujemy spowolnienie w rozstrzyganiu przetargów w ramach programu drogowego – mówi Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. – Niezmiennie uważam jednak, że inwestycje infrastrukturalne będą motorem napędowym branży w kolejnych latach. Od 2021 r. zaczną napływać fundusze na realizację inwestycji kolejowych z nowego budżetu UE, a na drogach dojdzie do przyspieszenia prac, z ich kumulacją w latach 2021–2023, z powodu stopniowej finalizacji PBDK i startu nowego programu drogowego, w większym stopniu nakierowanego na rozwój sieci dróg w regionach. Do tego dojdzie wiele inwestycji z segmentu elektroenergetyki, gazownictwa, OZE i hydrotechniki – wylicza.