Żarty się skończyły: z przytupem weszliśmy w kampanię prezydencką. To czas szybkich reakcji, dyktatury sondaży i zwartych szeregów. Każda wyrwa w wizerunku musi być natychmiast zalepiana. Jeśli padnie ktoś w pierwszym szeregu, natychmiast musi pojawić się zastępca, jeśli upadnie sztandar – ktoś inny musi go od razu podnieść. Taki upadek zdarzył się właśnie jednej z frontmenek PiS, Joannie Lichockiej, w związku ze słynnym już gestem „pocierania oka". I co teraz? Szeregi natychmiast się zwarły, a propaganda PiS zaczęła wmawiać wszystkim, że białe jest czarne. Posłanka zniknęła za wzmocnionymi liniami obrony.
Za to w mediach rozpoczęła się ofensywa, na front ruszyli rzecznicy. W poniedziałek rano w radiowej Jedynce Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta Dudy, w radiowej Trójce posłanka PiS Małgorzata Gosiewska, w Radiu Zet – były rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński (który zresztą sprawnie wycenił konwencję partii rządzącej na ok. milion złotych). Mało? W RMF brylował Radosław Fogiel, wicerzecznik PiS. A może dało się odpocząć od władzy w rozgłośniach lokalnych? W Radiu Olsztyn wystąpił szef struktur PiS w województwie warmińsko-mazurskim Jerzy Szmit, który przekonywał, że partia Porozumienie nie chce go wcale odwoływać ze stanowiska, a za to w Radiu Kraków szef Porozumienia Jarosław Gowin twierdził, że „czas transferów socjalnych właśnie się skończył". Ten komunikat zresztą nie był chyba uzgodniony...
Wysoka frekwencja polityków PiS w rozgłośniach zarówno publicznych, jak i prywatnych świadczy o ich sprawności i dużej determinacji w bronieniu wizerunku władzy. Świadczy też o głębokości wyrwy w partyjnym murze uczynionej przez nieostrożną i przesadnie gestykulującą posłankę.
Ale reakcja Zjednoczonej Prawicy to także lekcja dla opozycji. Gdzie byli jej politycy między 7 rano a 10 w poniedziałek? Czy wykorzystali defensywę, w jakiej znalazło się PiS? Oczywiście media zapraszają, kogo chcą, ale czy naprawdę da się uwierzyć w to, że nagle wszyscy zapragnęli usłyszeć, co mają do powiedzenia frontowi żołnierze partii rządzącej? Oni nad tym pracowali. Uruchamiali kontakty. Dawali znać, że są gotowi...
Bo PiS działa jak maszyna. Nie potrzeba nawet osobno przygotowywanych „przekazów dnia", żeby politycy partii rządzącej wiedzieli, co mają mówić. Szybko się uczą i sami sprawdzają, jaka jest linia partii.