Tusk wróci na swoich warunkach

Szanse na powrót do polskiej polityki Tuska wzrosną, jeśli opozycja nie wygra wyborów parlamentarnych lub jeśli Grzegorz Schetyna nie będzie premierem po ewentualnym zwycięstwie szerokiej listy opozycyjnej. To wniosek „Rzeczpospolitej” z serii rozmów z ważnymi politykami opozycji w ostatnich tygodniach.

Aktualizacja: 10.01.2019 11:19 Publikacja: 10.01.2019 11:11

Tusk wróci na swoich warunkach

Foto: Fotorzepa/ Michał Kolanko

Wbrew powszechnie przyjętej tezie, powrót Donalda Tuska do polityki jako kandydata na prezydenta jest mniej prawdopodobny po pełnym i gładkim zwycięstwie sił anty-PiS.

Teza, że Tusk wróci tylko na „gotowe” jako kandydat na prezydenta całej opozycji po wygranych przez nią wyborach parlamentarnych od miesięcy jest lansowana przede wszystkim PiS. Ma to wynikać – jak twierdzą politycy z obozu władzy -  z rzekomego lenistwa i lęku byłego premiera przed porażką. Drugą przyczyną jej zakorzenienia są informacje o tym, że Donald Tusk i Grzegorz Schetyna porozumieli się, a nawet że odnowili swoją znajomość. Takie nieprawdziwe informacje pojawiały się w ubiegłym roku w okolicach przesłuchania byłego premiera przed komisją Amber Gold. Tymczasem było to co najwyżej tylko swego rodzaju „zawieszenie broni”.

Tusk jako wytrawny polityk rozważa wiele opcji i ma przed sobą wiele scenariuszy. Żadne z jego działań i słów w ubiegłym roku niczego nie przesądzały – ani przemówienie 10 listopada, ani wcześniejsze sygnały i słowa. I tak będzie zapewne aż do wyborów, po których zaktualizuje się pozycja wszystkich graczy na opozycji, w tym Grzegorza Schetyny. Wtedy Tusk dokona ostatecznej oceny tego, jaki scenariusz jest dla niego politycznie najbardziej korzystny.

Nie ma jednak żadnego automatyzmu w tym, że po zwycięstwie opozycji Tusk zostaje kandydatem na prezydenta. To kluczowy element obecnej sytuacji, który nie pojawia się obecnie w rozważaniach medialnych. Wtedy bowiem przebieg jego kampanii – jej finansowanie, kształt i wiele innych rzeczy – zależałby wyłącznie od znacznie umocnionego Grzegorza Schetyny, być może wtedy już premiera nowego rządu obecnej opozycji. Trudno uznać to za korzystną sytuację dla szefa Rady Europejskiej. Teraz politycy PO mówią o tym, że Tusk jest najlepszym kandydatem na prezydenta, ale tylko dlatego, że każdy inny ton byłby zaskoczeniem dla elektoratu opozycji. Jednak Onet.pl pisze, że Grzegorz Schetyna sonduje, czy Władysław Kosiniak-Kamysz mógłby być kandydatem na prezydenta opozycji. To najlepiej pokazuje, że i w PO rozważane są różne scenariusze.

Jeśli opozycja wygra jako blok, ale Grzegorz Schetyna nie będzie miał w nim pakietu kontrolnego, to wtedy powrót Donalda Tuska do polskiej polityki jest bardziej prawdopodobny. Daje mu więcej możliwości tworzenia scenariuszy jako rozgrywającemu, a nie elementowi scenariusza Schetyny. Wtedy jego hipotetyczna kampania prezydencka byłaby rozegrana na zupełnie innych warunkach. I zapewne nie z Grzegorzem Schetyną jako premierem.

Jeszcze więcej scenariuszy otwiera się, gdy opozycja przegrywa wybory. Wtedy niemal pewna jest szeroka rekonfiguracja całego obozu anty-PiS. Po zakończeniu kadencji w Radzie Europejskiej Tusk jest wówczas najbardziej potrzebny. Staje się niemal zbawcą dla sfrustrowanego po porażce elektoratu opozycji i może swobodnie tworzyć nowe plany, a Grzegorz Schetyna byłby maksymalnie osłabiony, nawet jeśli utrzymałby przywództwo w PO (lub tego, co z niej by zostało).
 
Dlatego starcie o Sejm będzie rzeczywiście grą o wszystko. 

Wbrew powszechnie przyjętej tezie, powrót Donalda Tuska do polityki jako kandydata na prezydenta jest mniej prawdopodobny po pełnym i gładkim zwycięstwie sił anty-PiS.

Teza, że Tusk wróci tylko na „gotowe” jako kandydat na prezydenta całej opozycji po wygranych przez nią wyborach parlamentarnych od miesięcy jest lansowana przede wszystkim PiS. Ma to wynikać – jak twierdzą politycy z obozu władzy -  z rzekomego lenistwa i lęku byłego premiera przed porażką. Drugą przyczyną jej zakorzenienia są informacje o tym, że Donald Tusk i Grzegorz Schetyna porozumieli się, a nawet że odnowili swoją znajomość. Takie nieprawdziwe informacje pojawiały się w ubiegłym roku w okolicach przesłuchania byłego premiera przed komisją Amber Gold. Tymczasem było to co najwyżej tylko swego rodzaju „zawieszenie broni”.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki