Szacuje się, że silnych objawów alergii na jad owadów błonkoskrzydłych może doświadczać od 5 do 10 proc. populacji dorosłej w Polsce i 1–2 proc. dzieci. Uczulony był także Jerzy Janeczek (zagrał m.in. w filmie „Sami Swoi"), który kilka dni temu zmarł na skutek użądlenia przez pszczołę. Lekarze twierdzą, że odczulanie w trybie ambulatoryjnym jest lepsze dla pacjentów, Ministerstwo Zdrowia nie chce podjąć decyzji o refundacji. I tłumaczy, że opiera się na opinii Agencji Oceny Technologii Medycznej i Taryfikacji, z której wynika, że cena preparatu jest zbyt wysoka.
Dwie metody
Osobom uczulonym oferuje się dwa rodzaje leczenia. Pierwsza metoda to leczenie objawowe polegające na podaniu adrenaliny osobie uczulonej natychmiast po użądleniu. Druga metoda to immunoterapia alergenowa, która stopniowo doprowadza do tolerancji na użądlenia przez dane owady. Prowadzenie immunoterapii alergenowej trwa zwykle od trzech do pięciu lat, a skuteczność leczenia to ok. 90 proc.
– Odczulaniu są poddawane również dzieci. Zazwyczaj alergolodzy zakładają, że powinno się ono rozpoczynać od początku wieku szkolnego, co jest związane z kształtowaniem się układu immunologicznego – tłumaczył podczas konferencji „Sytuacja polskich pacjentów uczulonych na jad owadów żądlących a nowe możliwości leczenia" prof. Krzysztof Kowal z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, przewodniczący Sekcji Immunoterapii Alergenowej Polskiego Towarzystwa Alergologicznego.
W Polsce na jad owadów błonkoskrzydłych odczulanych jest rocznie ok. 3 tys. pacjentów. Procedura ta w 94 proc. prowadzona jest w warunkach szpitalnych (w 33 klinikach), gdzie zarówno sam lek, jak i hospitalizacje są rozliczane w ramach grup P-32 (alergie i odczulanie) i S-33 (choroby alergiczne poniżej 18. roku życia). Obie te grupy mają określoną wartość punktową: 965 i 1182.
– Dodatkowo, obecnie możliwe jest również odczulanie w trybie ambulatoryjnym, w ramach procedury Z-101 (podanie leku na jad owadów, dawka podtrzymująca), wycenionej na 53 punkty. Niestety odczulanie w ambulatorium jest pozbawione finansowania leku, co oznacza, że chociaż pacjent ma zagwarantowaną bezpłatną wizytę lekarską i bezpłatne podanie, to jednak za lek musi zapłacić sam – mówi prof. Marcin Czech, były wiceminister zdrowia.