[b]Rz: Czy sześciolatki powinny w tym roku iść do szkoły?[/b]
Prof. Mirosław Handke, w 1999 roku wprowadzał reformę oświaty: Sześciolatki powinny pójść do szkoły, bo chodzi o przesunięcie obowiązku szkolnego o jeden rok w dół. Tak, aby maturę uzyskiwali 18-latkowie, którzy mają pełnię praw obywatelskich. Skończyłyby się wówczas problemy z dorosłymi uczniami w szkole. Jednak nie ma szans, by już w tym roku można było obniżyć wiek szkolny. Nie są do tego przygotowane ani szkoły, ani nauczyciele. W przedszkolach nie ma miejsc dla pięciolatków, które, zanim trafią do szkół, muszą nauczyć się przebywania w grupie rówieśników.
[b]Dobrze się więc stało, że MEN i PO łagodzą zapisy w projekcie ustawy? Sześciolatki przez pierwsze trzy lata reformy obejmuje się obowiązkiem szkolnym, ale pójdą do szkoły, tylko na wniosek rodziców.[/b]
Ja się z tego ucieszyłem. Choć uważam, że jeszcze rozsądniejsze było pozostawienie wcześniejszego zapisu, że dzieci „mają prawo” rozpocząć spełnianie obowiązku szkolnego. To sformułowanie działało też na korzyść szkół. Rodzic, jeśli chce, to pośle dziecko do szkoły, która też chce je przyjąć. To nowe rozwiązanie nakłada mocniejszy obowiązek na samorządy, które muszą stworzyć warunki. Teraz mogę sobie wyobrazić sytuację, że w jakiejś wiosce rodzice pod wpływem impulsu chcą posłać wszystkie sześciolatki do szkoły, a akurat w tej miejscowości szkoła jest do tego kompletnie nieprzygotowana. I co wówczas zrobić? Rozumiem jednak, że zapis „mają prawo” był politycznie niezręczny, bo każdy widzi, że to wycofanie się ze sztandarowego fragmentu reformy edukacji PO.
[b]MEN i PO twierdzą, że wcale się nie wycofują. [/b]