Polonia w USA wybrała PiS - nawet 80 proc. poparcia

W Chicago partia Jarosława Kaczyńskiego zdobyła 80 proc., a w Nowym Jorku – 57 proc.

Aktualizacja: 10.10.2011 02:23 Publikacja: 10.10.2011 02:22

W USA i w Wielkiej Brytanii głosowało mniej emigrantów niż w poprzednich wyborach. Na zdjęciu wyborc

W USA i w Wielkiej Brytanii głosowało mniej emigrantów niż w poprzednich wyborach. Na zdjęciu wyborcy w londyńskiej Ambasadzie RP. Fot. Zbigniew Osiowy

Foto: Rzeczpospolita

Waszyngton, Londyn, Moskwa

Ze względu na różnicę czasu Polacy mieszkający w USA do urn poszli już w sobotę.

Głosowały niecałe 22 tys. rodaków, a więc o około 6 tysięcy mniej niż w 2007 r. i około 12 tys. mniej niż podczas zeszłorocznych wyborów prezydenckich. W Chicago i w Nowym Jorku – największych skupiskach Polonii – zdecydowanie wygrało PiS. W pierwszej metropolii zdobyło 80 proc. głosów (PO – 13,6, PSL – 2,6). W Nowym Jorku na PiS głosowało 57 proc. (PO – 33, Ruch Palikota – ok. 5.

W słoneczną sobotę do urn poszli też Polacy mieszkający w Waszyngtonie. Frekwencja była wysoka – ok. 80 proc. Do głosowania w całym okręgu waszyngtońskim (od stolicy USA aż po Florydę) zarejestrowało się jednak tylko 1,2 tys. osób, z czego ok. 850 w Waszyngtonie. 347 z nich oddało głosy korespondencyjnie.

W amerykańskiej stolicy zwyciężyła Platforma, uzyskując 50 proc. głosów, drugi był PiS – 35 proc., a trzeci Ruch Palikota – ok. 7 proc.

Głosuję, bo chcę wrócić do kraju

– Sądzę, że Polacy nie głosują, bo nie widzą na listach odpowiednich osób – mówi „Rz" 23-letnia Agata Kubik z Richmond w Wirginii. – Wydaje mi się jednak, że nawet jeśli nie ma kandydata idealnego, to i tak lepiej oddać głos na takiego, który mógłby zrobić coś dobrego dla Polski i jej obywateli. Wybory motywują też do tego, aby przyjrzeć się temu, co się dzieje w Polsce. Przez ostatnie cztery lata nie miałam czasu, aby dokładnie śledzić wydarzenia na polskiej scenie politycznej, ale przez ostatnich kilka tygodni dużo czytałam o kandydatach.

Katarzyna Kysiak, absolwentka pedagogiki, od dwóch lat mieszkająca w USA: – Głosuję, bo zamierzam pewnego dnia wrócić do kraju i ważne jest dla mnie to, jakie zmiany zachodzą w Polsce. Śledzę informacje w Internecie. Wiadomości przekazuje mi też mama.

– Według mnie to ważne wybory, ponieważ ich wynik będzie miał wpływ na politykę zagraniczną i na wydarzenia gospodarcze w kraju – mówi „Rzeczpospolitej" Zuzanna Latkowska, która w Ameryce żyje od dziesięciu lat.

O znaczeniu głosowania przekonany jest też Paweł Styrna, mieszkający w USA od 18 lat. Jego zdaniem wielu emigrantów nie interesuje się wyborami dlatego, że po przyjeździe do Stanów nie mają czasu się tym zajmować.

– Często mają też uproszczony, populistyczny pogląd na to, co się dzieje w Polsce – uważają, że tam jest bagno, a politycy to złodzieje – dodaje Paweł Styrna, student stosunków międzynarodowych i historii.

Na Wyspach pustki

Przez większość dnia lokale wyborcze na Wyspach świeciły pustkami. Mieszkający w Wielkiej Brytanii Polacy mogli głosować w 43 okręgach wyborczych, m.in. w Londynie, Southampton, Birmingham, Reading, Bristolu, Cambridge i na wyspie Jersey.

Do godziny 14 frekwencja wynosiła niespełna 50 proc.  Do głosowania zarejestrowało się w sumie ok. 29 tys. osób. To niespełna 5 proc. uprawnionych, których według oficjalnych danych w Wielkiej Brytanii jest ok. 550 tysięcy. W 2007 r. do wyborów parlamentarnych zarejestrowało się ponad 41 tys. osób, a w 2010 r. chęć udziału w wyborach prezydenckich zadeklarowało blisko 69 tys.

Pani Dorota na wybory przyszła z synem. Choć na Wyspach osiedliła się już na stałe, głos postanowiła oddać ze względu na mieszkającą w Polsce rodzinę. – Moja mama jest emerytką i chcę, żeby żyło jej się lepiej – tłumaczy „Rz". – Gdybym nie oddała głosu, byłoby to jednoznaczne z tym, że jej los mnie nie obchodzi.

Jednymi z pierwszych głosujących w Ambasadzie RP w Londynie byli polscy turyści lecący na Jamajkę, którzy na lotnisku Heathrow mieli międzylądowanie. Wynajętym autokarem, z zaświadczeniami pobranymi z miejsca zamieszkania, swoje głosy oddali już chwilę po otwarciu lokalu.

Około godz. 10.30 w Ambasadzie RP w Londynie głos oddał także znany reżyser Jerzy Hoffman, który w piątek przyleciał do Wielkiej Brytanii na premierę filmu „1920 Bitwa Warszawska".

Choć polska placówka dyplomatyczna w Londynie oraz sala przy kościele na Ealingu były siedzibami komisji w jednych z najliczniejszych okręgów wyborczych w Wielkiej Brytanii, kolejek do urny nie było. Dla głosujących było to sporym rozczarowaniem.

– Wiele osób, które na stałe mieszkają w Wielkiej Brytanii lub zamierzają tu zostać, głosuje, a ci, którzy planują powrót do Polski, paradoksalnie, lekceważą ten obowiązek – mówiła Halina Kołos, która głosowała w okręgu wyborczym 223 przy polskim kościele na Ealingu. – Mnie nie jest wszystko jedno, chcę sama decydować o tym, do jakiego kraju wrócę za kilka miesięcy.

Wiele głosów w Rosji

Na terenie Federacji Rosyjskiej do udziału w wyborach zarejestrowało się ponad 600 osób. Zdecydowana większość (ponad 400 osób) – w Moskwie. Poza nią Polacy mogli głosować w siedzibach konsulatów w Petersburgu, Kaliningradzie i Irkucku.

W komisji działającej w polskiej ambasadzie w Moskwie odnotowano dużą frekwencję.

W poprzednich wyborach w stolicy zdecydowanie zwyciężyła PO. Moskiewscy Polacy to przeważnie menedżerowie, kierownicy i specjaliści.

Waszyngton, Londyn, Moskwa

Ze względu na różnicę czasu Polacy mieszkający w USA do urn poszli już w sobotę.

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje