Nadciąga taksówkowy armagedon. To będzie trudny wrzesień dla pasażerów

Od września zamówienie przejazdu taksówką będzie wyjątkowo trudne. Z rynku zniknął bowiem co trzeci kierowca. Efekt? Już teraz czas oczekiwania na pojazd wzrósł nawet o 60 proc., a ceny za kurs skoczyły o jedną piątą. A będzie jeszcze gorzej.

Aktualizacja: 21.08.2024 07:45 Publikacja: 21.08.2024 04:30

Nadciąga taksówkowy armagedon. To będzie trudny wrzesień dla pasażerów

Foto: Adobe Stock

Już od kilku lat z rodzimego rynku znikają działalności taxi, a od paru miesięcy, na skutek wprowadzenia obowiązku posiadania przez kierowców polskiego prawa jazdy, ów trend przyspieszył. Pandemia przetrzebiła segment tradycyjnych taksówkarzy, którzy masowo porzucali zawód, a teraz na taki ruch decyduje się wielu obcokrajowców, stanowiących dotąd motor napędowy firm świadczących usługi przewozu osób przez aplikację. Eksperci twierdzą, że konsekwencje pasażerowie odczują już od września, gdy zakończy się „martwy” dla taxi okres wakacyjny, a Polacy wrócą do pracy. Spotęgowany zostanie w październiku, kiedy studenci ruszą na uczelnie.

Tomasz Sitarski

Ile taksówek zniknęło z rynku?

Od początku 2024 r. biznes w tej branży zawiesiło 2455 firm, głównie jednoosobowych działalności – wynika z najnowszych danych, które pozyskaliśmy z wywiadowni gospodarczej Dun&Bradstreet (DNB). Prawie 600 kolejnych zlikwidowano. Tomasz Starzyk, ekspert DNB, wskazuje, że tylko od czerwca do 14 sierpnia z rejestrów zniknęło ponad 200 taksówek. To wróży potężne braki po stronie podaży.

– Mniejsze i większe kłopoty w tym roku ma ponad 3 tys. firm taksówkowych, głównie jednoosobowych działalności gospodarczych – mówi Starzyk. I podkreśla, że widać efekt wdrożenia nowych przepisów o polskim prawie jazdy. – Lwia część tych likwidacji i zawieszeń przypada bowiem na okres od końca maja do połowy sierpnia – tłumaczy.

A to tylko wierzchołek góry lodowej. Wielu kierowców taxi, zwłaszcza tych jeżdżących z aplikacją Uber, Bolt czy Free Now, nie ma własnej działalności i pracuje na różnego rodzaju umowach. Skala odejść z branży może być więc dużo większa, niż pokazują dane DNB. Firmy z tego sektora szacują, że zmiana prawa wyeliminowała 30 proc. kierowców (wcześniej Bolt mówił o 26 proc., a Free Now – o 15 proc.).

– Kiedy w czerwcu br. zmieniono przepisy, wprowadzając obowiązek posiadania polskiego prawa jazdy przez wszystkich kierowców świadczących usługi przewozowe, rynek drżał na myśl o konsekwencjach – zauważa Łukasz Witkowski, współzałożyciel Natviol, aplikacji rozliczeniowej dla kierowców i kurierów.

I słusznie. Problemy z dostępnością taksówek są olbrzymie, a czas oczekiwania na kurs mocno się wydłużył.

Trudny czas dla pasażerów. Drogie przejazdy, długi czas oczekiwania

W Uberze na skutek zmian w prawie z bazy wypadło tak wielu kierowców, że na przejazd trzeba czekać nawet o 60 proc. dłużej niż do tej pory. Biuro prasowe tej platformy przewozowej wyjaśnia, że w konsekwencji usługa podrożała. – Ceny wzrosły nawet o 20 proc. – słyszymy w Uberze.

Eksperci sądzą, że na skutek wzmożonego zapotrzebowania na taksówki od września można oczekiwać dalszych wzrostów cen, bo na rynku pracy widać zmianę trendu z trybu zdalnego na stacjonarny. Rozpowszechniona na skutek pandemii praca z domu nie podoba się wielu pracodawcom – wolą, by pracownicy przyjeżdżali do biur. To sygnał, że popyt na taksówki w godzinach szczytu będzie jeszcze większy.

Czytaj więcej

Obcokrajowcy uratowali rynek taxi. Nie na długo

Trend potwierdzają najnowsze badania Grupy Pracuj. Od początku br. liczba ofert pracy zdalnej spadła – w 2023 r. stanowiły 17 proc. wszystkich w serwisie, obecnie jest to tylko 9 proc. W tym samym czasie z 56 do 63 proc. wzrosła liczba ofert pracy stacjonarnej. – Już w ub.r. zauważyliśmy tendencję powrotu pracowników do biur, co nasiliło się w I połowie 2024 r. Pracodawcy nie tylko zwiększają wymiar pracy stacjonarnej osobom, które pełnią swoje funkcje w modelu hybrydowym, ale coraz częściej wymagają 100-proc. pracy z siedziby firmy – komentuje Maria Borowska-Nowosiadło, konsultantka z HRK Financial Markets.

Tradycyjne taxi drożeje od września

Problem z dostępnością i cenami usług przewozowych przez aplikacje nie oznacza, że popyt przeniesie się do tradycyjnych taksówek. Osoby, które zamiast zamawiać Free Now czy Bolta zdecydują się na przejazd taxi, wcale nie muszą zaoszczędzić. Właśnie od września w Warszawie, czyli na największym rynku taxi w Polsce, wchodzi nowy cennik taryfowy. Po wielu latach nacisków taksówkarzy władze miasta uległy i zdecydowały się podnieść tzw. ceny minimalne. Kurs na 1. taryfie będzie droższy o 66 proc. (stawka za 1 km rośnie z 3 do 5 zł), opłata za tzw. trzaśnięcie drzwiami – z 8 do 10 zł, z kolei koszt 1 godziny postoju – z 40 do 50 zł (uchwała wejdzie w życie 22 września).

Jakby tego było mało, eksperci wskazują na kolejne rafy, które mogą wpłynąć na dostępność i ceny przejazdów. Chodzi o strefę czystego transportu wyznaczoną w stolicy. – Zmiany przepisów boleśnie dotknęły taksówkarzy i kierowców aplikacyjnych. Wielu z nich musi poważnie rozważyć zakup nowych pojazdów, podczas gdy nadal walczą z aktualizacją swoich dokumentów uprawniających do świadczenia usług zgodnie z przepisami – twierdzi Wiktor Grejber z Natviol.

Jego zdaniem największym problemem dla kierowców w Warszawie jest biurokracja. – Chcąc otrzymać naklejkę, będącą dowodem zgody na swobodne poruszanie się po strefie, należy złożyć wniosek w Zarządzie Dróg Miejskich. Ogrom spływających wniosków wyraźnie zaskoczył także urzędników – zaznacza Grejber.

Przewóz osób ma problem

Obecnie w polskich miastach działalność taxi prowadzi nieco ponad 50,2 tys. podmiotów. Ze statystyk DNB wynika, że to aż o 21,2 tys. mniej niż w 2009 r. To oznacza, że w 15 lat rynek skurczył się (pod względem rejestrowanych działalności) o prawie jedną trzecią. Analitycy nie mają złudzeń: ten trend będzie kontynuowany. – W 2024 r. z polskiego rynku wyparowało blisko 600 taksówek i jeśli taka tendencja utrzyma się do końca roku, to liczba przedsiębiorstw z tej branży jeszcze w br. spadnie poniżej 50 tys. – podkreśla Tomasz Starzyk.

Warto przy tym wspomnieć, że deficyt wszystkich kierowców zawodowych w Polsce sięga 150 tys. Jaką część stanowią ci z branży przewozu osób, tego nie wiadomo, ale branża szacuje, że na skutek zmian w przepisach od połowy czerwca z rynku mogło w sumie zniknąć 20–30 tys. osób, które zajmowało się prowadzeniem taksówek. Dziś te dane trudno zweryfikować, ale widać, że po stronie podażowej jest problem. Jak tłumaczył nam ostatnio Michał Konowrocki z Uber Polska, świadczyć może o tym fakt, że z powodu długiego czasu oczekiwania odwołano w lipcu co piąty kurs.

Już od kilku lat z rodzimego rynku znikają działalności taxi, a od paru miesięcy, na skutek wprowadzenia obowiązku posiadania przez kierowców polskiego prawa jazdy, ów trend przyspieszył. Pandemia przetrzebiła segment tradycyjnych taksówkarzy, którzy masowo porzucali zawód, a teraz na taki ruch decyduje się wielu obcokrajowców, stanowiących dotąd motor napędowy firm świadczących usługi przewozu osób przez aplikację. Eksperci twierdzą, że konsekwencje pasażerowie odczują już od września, gdy zakończy się „martwy” dla taxi okres wakacyjny, a Polacy wrócą do pracy. Spotęgowany zostanie w październiku, kiedy studenci ruszą na uczelnie.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
PKOl stracił kolejnego dużego sponsora. Spółka poniosła „straty wizerunkowe”
Transport
Pracownicy PKP Cargo stracą kolejne przywileje?
Transport
Śmietankę w branży kurierskiej spijają najwięksi gracze
Transport
EASA: wszystkie airbusy A350-1000 do kontroli
Transport
Części bardziej cenne, niż cały samolot Ural Airlines
Transport
Wizerunkowy problem Airbusa. Przez ogień w silniku Rolls-Royce'a