Zbigniew Sałek: Drony w niepowołanych rękach mogą być wielkim zagrożeniem

Bezpieczne niebo nie jest problemem polskim, ale Europy i świata. I nie powinno być możliwości dowolnych zakupów dronów i korzystania z nich – mówi Zbigniew Sałek, członek zarządu Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnictwa (IAAE).

Publikacja: 07.08.2024 04:30

Zbigniew Sałek: Drony w niepowołanych rękach mogą być wielkim zagrożeniem

Foto: Rzeczpospolita

Czy pana zdaniem polskie lotniska są bezpieczne w obecnej sytuacji geopolitycznej?

Oczywiście, że są bezpieczne, bo działają zgodnie z przepisami i muszą zapewnić sobie bezpieczeństwo operacji. To jest kosztowne i będzie coraz droższe w sytuacji, kiedy pojawiły się nowe zagrożenia. Mówię o dronach, które mogą stać się bardzo groźne, kiedy dostaną się w niepowołane ręce. Nie chodzi mi tutaj nawet o wojnę, która wykreowała drony jako broń, ale o to, że dostępność tego sprzętu jest praktycznie powszechna.

Właśnie wróciłem z dwóch międzynarodowych konferencji poświęconych dronom. I nie mam żadnych wątpliwości, że teraz wyzwaniem numer jeden na świecie stało się stworzenie skutecznych programów antydronowych. Takich, które będą czuwały nad tym, aby drony, które są niebezpieczne, wychwytywać i automatycznie unieszkodliwiać.

Dlatego wokół lotnisk muszą powstać systemy, które monitorowałyby wydarzenia, które się dzieją wokół nich. Te systemy określałyby, czy są to obiekty bezpieczne dla operacji, czy też stanowią zagrożenie. Jeśli uznałyby, że są niebezpieczne, automatycznie będą je eliminowały.

Mamy w Polsce lotnisko, które w kontekście tego, co pan mówi, jest z pewnością kluczowe. Chodzi mi o Rzeszów Jasionkę, który stał się portem przesiadkowym dla głów państwa, szefów rządów, transportów wojskowych i humanitarnych dla Ukrainy. Jak widzi pan jego sytuację w tym kontekście?

W Rzeszowie są Amerykanie i to lotnisko jest dobrze chronione. A w Polsce i na świecie są produkowane nowoczesne systemy antydronowe.

Nie zmienia to faktu, że mieliśmy w kraju niedawno incydenty z zakłóconym sygnałem GPS. Gdybyśmy już teraz mieli odpowiednie systemy, byłyby w stanie je wykryć odpowiednio wcześniej. Są to zaawansowane technologicznie radary, które wykryją nie tylko widoczne obiekty, ale również sygnały fal radiowych zakłócające np. loty samolotów, jak niedawno.

Czytaj więcej

Zakłócone loty nad Europą. Rosjanie celowo wprowadzają pilotów w błąd

Jak bardzo kosztowne są te systemy antydronowe? Kto w przypadku lotnisk miałby za nie płacić: same lotniska, samorządy, państwo?

W przypadku lotnisk oczywiście ten, kto pobiera opłaty i musi zagwarantować bezpieczeństwo operacji. Koszty więc muszą być po stronie PPL. Czyli portu lotniczego odpowiadającego za obsługę wszystkich operacji na samym lotnisku, jak i wokół jego terenu.

Wiem, że w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej też trwają prace nad dronami, ponieważ mogą one zakłócać sygnały radiowe. A z tego, co słyszałem, również wojsko prowadzi testy, na lotnisku w Zielonej Górze. Został tam już włączony system antydronowy wychwytujący wszystkie zagrożenia.

Ceny biletów lotniczych są dość wysokie. Składa się na nie nie tylko sama usługa linii lotniczej, ale i najróżniejsze podatki, dopłaty i opłaty. Mimo tego rosną opóźnienia rejsów, zwłaszcza w Europie. Czy zainstalowanie systemów antydronowych na lotniskach w jakikolwiek sposób pomogłoby w zarządzaniu ruchem lotniczym?

Kontrolerzy lotów oczywiście chcą, aby opóźnienia były jak najmniejsze, ale z drugiej strony muszą także sprawdzić, czy przestrzeń powietrzna, w którą wpuszczają samolot, jest bezpieczna. Musimy więc walczyć o to, by ceny podróży lotniczych były rozsądne i nie może być tak, że płacimy za bezpieczeństwo, a opóźnienia rosną. Jak na razie przewoźnicy przekonują, że nie jest to ich wina, bo lotnisko nie było odpowiednio przygotowane.

Systemy antydronowe rzeczywiście kosztują, bo ten sprzęt jest drogi. Ale jeśli zostaną zainstalowane na takich lotniskach, jak warszawskie Okęcie, Katowice, Gdańsk, Kraków, operacje będą nie tylko bezpieczniejsze, ale i prostsze. Także kontrolerzy będą w stanie sprawniej funkcjonować.

Czy polskie regulacje dotyczące dronów są wystarczające?

Zdecydowanie nie są wystarczające. W tej chwili jest tylko próba uregulowania tego, kto może korzystać z dronów. Nie dostrzega się natomiast potencjalnych zagrożeń, jakie drony niosą ze sobą. Te przepisy powinny być znacznie bardziej rygorystyczne.

Drony to są wielkie pieniądze. Ale w tej chwili np. w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie jeszcze więcej wydaje się na to, żeby się przed nimi bronić. Amerykanie już wydzielili obszary, na których drony nie mają prawa się poruszać. W USA i produkcja dronów jest największa, i największe mają one tam zastosowanie. Jest to oczywiście zrozumiałe, zresztą podobnie jak w Kanadzie. To olbrzymie obszarowo kraje i transport lotniczy jest tam podstawą w przemieszczaniu się.

Niestety, polskie regulacje nie uwzględniają zagrożenia, jakie potencjalnie niosą drony. Dotyczą jedynie tego, kto i na jakich warunkach może z ich korzystać. Nie dostrzega się natomiast niebezpieczeństwa, które już istnieje.

Oczywiście drony mogą być też bardzo pożyteczne , jak chociażby w budownictwie, rolnictwie czy leśnictwie. Stają się jednak zagrożeniem, kiedy za sterami tych statków siądą terroryści, sabotażyści

A co pan myśli o tym, że od kilku lat najbardziej popularnym i pożądanym prezentem z okazji pierwszej komunii są właśnie drony?

Bo wydają się bardzo prostym sprzętem, przez niektórych uznawane wręcz za zabawkę i każdy praktycznie może się nauczyć nimi kierować. Dla dzieci rzeczywiście zastąpiły wcześniejszy tradycyjny prezent, czyli rower. Bardzo przyjemnie jest zobaczyć świat z góry i niekoniecznie trzeba po to wsiadać do samolotu.

Oczywiście drony mogą być też bardzo pożyteczne, jak chociażby w budownictwie, rolnictwie czy leśnictwie. Stają się jednak zagrożeniem, kiedy za sterami tych statków siądą terroryści, sabotażyści. Taki z pozoru niewinny dron poleci chociażby nad jakimś ważnym terenem przemysłowym, zostawi ładunek wybuchowy, który ktoś oddalony o kilometr czy dwa może odpalić. Stąd zamontowanie systemów antydronowych nad ważnymi obiektami jest niezbędne.

Firmy kurierskie, i to nie tylko w Polsce, ale i na świecie, zapowiadają, że dla nich drony to przyszłość. I wszędzie, gdzie jest to możliwe, ludzi zastąpią właśnie drony. Czy to także postrzega pan jako zagrożenie?

Rzeczywiście był taki trend dwa–trzy lata temu. Tą drogą miały być dostarczane np. lekarstwa. Teraz już ta fascynacja minęła. Chodzi właśnie o potencjalne zagrożenia, jakie ze sobą niosą. W takich paczkach może być praktycznie wszystko. Trzeba więc się cofnąć, przygotować odpowiednie regulacje, kto może nimi operować, co może znajdować się w takiej przesyłce, nie mówiąc o odpowiedniej infrastrukturze dla tego technologicznego wyzwania, jakim drony rzeczywiście się stały.

Czyli trzeba wrócić do przepisów, które bardzo ściśle określały, jak wykorzystać drony do celów pokojowych, pomocy humanitarnej. W tej chwili mamy prawdziwą wolnoamerykankę. To bardzo niebezpieczne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę to, co się dzieje na świecie, wojnę za naszą granicą czy korzystanie przez terrorystów z dronów nad Morzem Czerwonym.

Największe doświadczenie w operacjach dronów i systemów antydronowych w Europie mają Ukraińcy. Są w tym prawdziwymi mistrzami, stworzyli własne systemy i gdy wojna się skończy, będą szukali zajęcia. Warto będzie wtedy z ich doświadczenia skorzystać

Która z organizacji w Polsce czy za granicą byłaby w stanie stworzyć ramy do zmierzenia się z tym wyzwaniem?

W Polsce jest to zdecydowanie Urząd Lotnictwa Cywilnego, który jest regulatorem rynku lotniczego. To organ państwowy, powinien więc dostrzec problem i zorientować się w jego rozmiarach. Dokładnie przyjrzeć się, kto i jak u nas korzysta z dronów. Nie trzeba tutaj wymyślać nic nowego, bo Amerykanie stworzyli sprawnie działające przepisy.

W Unii Europejskiej musi zająć się tym pilnie nowy Parlament Europejski i zdecydować, co można zrobić, żeby europejskie niebo było bezpieczne. To także zadanie dla Komisji Europejskiej i Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego we współpracy z amerykańską Federalną Agencją Lotnictwa.

Bezpieczne niebo nie jest problemem polskim, ale Europy i świata. I nie może być możliwości dowolnych zakupów i korzystania z dronów. Rozwój tego rynku trzeba zatrzymać do czasu, aż zostanie uregulowany prawnie.

Wojna w Ukrainie kiedyś się skończy. A w tej chwili osobami, które mają największe doświadczenie w operacjach dronów i systemów antydronowych w Europie, są Ukraińcy. Są w tym prawdziwymi mistrzami, stworzyli własne systemy i gdy wojna się skończy, ukraińscy fachowcy będą szukali zajęcia. Warto będzie wtedy z ich doświadczenia skorzystać i nie wymyślać tutaj nic nowego.

W Polsce mamy producentów systemów antydronowych. Jak pan ocenia ich produkty?

Z tego, co się orientuję, są dwaj główni producenci: z Gdańska i z Zielonej Góry. Firma zielonogórska już współpracuje z Amerykanami i dostarcza im swoje produkty. Obie dostarczają sprzęt bardzo wysokiej jakości. Tutaj więc nie trzeba niczego wymyślać.

O rozmówcy

Zbigniew Sałek

Międzynarodowy ekspert lotniczy. Członek zarządu Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnictwa IAAE w Waszyngtonie, a także były prezes Polskich Portów Lotniczych i kilku polskich lotnisk oraz Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej w latach 1993–2000,


Czy pana zdaniem polskie lotniska są bezpieczne w obecnej sytuacji geopolitycznej?

Oczywiście, że są bezpieczne, bo działają zgodnie z przepisami i muszą zapewnić sobie bezpieczeństwo operacji. To jest kosztowne i będzie coraz droższe w sytuacji, kiedy pojawiły się nowe zagrożenia. Mówię o dronach, które mogą stać się bardzo groźne, kiedy dostaną się w niepowołane ręce. Nie chodzi mi tutaj nawet o wojnę, która wykreowała drony jako broń, ale o to, że dostępność tego sprzętu jest praktycznie powszechna.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Pracownicy PKP Cargo stracą kolejne przywileje?
Transport
Śmietankę w branży kurierskiej spijają najwięksi gracze
Transport
EASA: wszystkie airbusy A350-1000 do kontroli
Transport
Części bardziej cenne, niż cały samolot Ural Airlines
Transport
Wizerunkowy problem Airbusa. Przez ogień w silniku Rolls-Royce'a
Materiał Promocyjny
Citi Handlowy kontynuuje świetną ofertę dla tych, którzy preferują oszczędzanie na wysoki procent.