Zatrudnieni piloci będą instruktorami albo obserwatorami w kokpicie w ramach 35-dniowych delegacji, z odpowiednim rocznym wynagrodzeniem dochodzącym do 200 tys. dolarów, co ma łącznie kosztować 32 mln — powiedziała jedna z osób.
Ta niezwykła inicjatywa jest częścią kampanii Boeinga mającej chronić ponowny debiut rynkowy przeprojektowanych B737 MAX i odbudować zaufanie do tych samolotów po dwóch tragicznych katastrofach. Strategia obejmuje także nadzorowanie przez 24 godzin 7 dni w tygodniu lotów MAX-ów na świecie oraz rozmowy z personelem pokładowym, jak uspokajać pasażerów, którzy boją się lotu. Piloci ubiegający się o tę pracę muszą mieć 1000 godzin pracy jako instruktorzy, „żadnych incydentów, wypadków strat czy naruszeń przepisów" na swym koncie, muszą mieć licencję na B737 MAX albo na inne samoloty Boeinga.