– Gdyby pojawił się punktualnie, zrujnowałby sobie reputację – komentuje Jerzy Illg, redaktor naczelny wydawnictwa „Znak”, autor niedawno opublikowanej rozmowy–rzeki z Radwanem „Zagram ci to kiedyś”.
Andrzej Domalik, reżyser, jest bardziej wyrozumiały opowiadając, że legendarna niepunktualność, niebywanie oraz znikanie Stanisława Radwana nigdy nie jest przez niego zawinione. Przypomina, że istotnie spóźnił się kiedyś godzinę na próbę w teatrze, ale miał istotny powód – winda, która wwoziła na odpowiedni poziom, przeznaczona była do transportu sześciu osób, a że Radwan był sam – czekał na pozostałych pięć…