Nad fenomenem popularności serialu o gburowatym lekarzu, genialnie zagranym przez brytyjskiego komika Hugh Lauriego, zastanawiają się socjologowie, autorzy książkowych opracowań, a nawet gier komputerowych wprost nawiązujących do „Dr House’a”. Pandemia „housizmu”, choroby zakaźnej i przenoszonej drogą elektroniczną, stała się faktem. Nie ma na nią lekarstwa ani szczepionki, sam doktor też nic tu nie pomoże, zwłaszcza że to on jest głównym źródłem infekcji. Wystarczy obejrzeć jeden odcinek – i gotowe.
Przez pięć sezonów House wyprzystojniał, odrobinę się postarzał, ma nowy zespół, ale poza tym niewiele się zmienił. Nadal uważa, że wszyscy – a już w szczególności pacjenci – kłamią. Jak zawsze nie cierpi pracy w przychodni, dalej poniewiera podwładnymi, niedelikatnie obchodzi się z jedynym przyjacielem, doktorem Wilsonem, no i niezgrabnie podrywa piękna szefową – doktor Cuddy.
Co nas czeka w szóstym sezonie? Rozstaliśmy się w dość przykrych okolicznościach. Lata łykania vicodinu na ból w nodze zrobiły swoje i w końcu udręczony omamami House musiał się poddać kuracji w szpitalu psychiatrycznym.
Czy ta nieoczekiwana zamiana miejsc nauczy go w końcu empatii? A może nieznośny doktor wywróci do góry nogami życie kolejnego szpitala? Jedno jest pewne, nie będziemy się nudzić.
Dr House 6 | tvp 2 | 0.25 | ŚRODA