Maestro, czy Mefisto - Sir Georg Solti w TVP Kultura

Portret jednego z najsławniejszych dyrygentów historii w filmie dokumentalnym „Maestro, czy Mefisto - Sir Georg Solti". Premiera w poniedziałek o 17.15 w TVP Kultura - pisze Małgorzata Piwowar.

Publikacja: 10.11.2014 07:35

Maestro, czy Mefisto - Sir Georg Solti w TVP Kultura

Maestro, czy Mefisto - Sir Georg Solti w TVP Kultura

Foto: TVP Kultura

Swoją życiową dewizę - nigdy się nie poddawaj – realizował konsekwentnie i ze znakomitym skutkiem. Jego energia udzielała się wszystkim, którzy go spotykali na swojej zawodowej drodze. Angela Gheorghiu, sopranistka, opowiada w filmie jak wielką rolę odegrał w jej życiu Solti, odkrywając ją śpiewającą w „Traviacie" i dając szansę na wieli debiut pod swoją batutą. Miał wtedy 82 lata i wciąż dyrygował z młodzieńczym zapałem. Bo temperament przez całe życie miał ognisty, nie poddający się sztampowym oczekiwaniom.

Zobacz galerię zdjęć

- Zależy ci na jakości – jestem miły. Nie zależy – jestem nieprzyjemny – śmiał się.

- Był jak bokser wychodzący na ring – wspomina jeden ze śpiewaków. Urodzony na Węgrzech w 1912 roku jako syn pośledniego żydowskiego przedsiębiorcy od dziecka pobierał lekcje muzyki razem ze swoją siostrą. Miał talent pianistyczny i akompaniował siostrze śpiewaczce.

- Nienawidziłem tego, bo miałem lepszy słuch niż ona – wspominał ze śmiechem.

Miał 12 lat kiedy został uczniem Akademii Muzycznej, był uczniem samego Beli Bartoka – jednym z najlepszych. Przełomem był festiwal w Salzburgu, na którym w 1937 roku towarzyszył sławnemu Arturowi Toscaniniemu. Zadebiutował dyrygując „Wesele Figara" Mozarta – i od razu poczuł się szczęśliwy. W 1939 roku, za radą matki, został w Szwajcarii po jednym z koncertów.

Był pierwszym żydowskim muzykiem, który podjął w Niemczech pracę po wojnie – zatrudniając się w monachijskiej Operze. To był jego poligon doświadczalny – zrealizował tam 25 premierowych wystawień oper.

- Zrobiłbym wszystko – zabiłbym własnego dziadka gdybym potrzebował pracy – płomiennie wyznaje w filmie w archiwalnym nagraniu. Pracował dużo i owocnie: z Operą Królewską współpracował przez 40 lat, w 1961 roku został dyrektorem artystycznym Covent Garden. Miał ambicję stworzenia najlepszego zespołu na świecie i to mu się udało – jak twierdzą nawet jego krytycy. Pracował też z londyńskimi filharmonikami i Chicagowską Orkiestrą Symfoniczną, która za jego sprawą w ciągu ćwierćwiecza przeistoczyła się z prowincjonalnej w jedną z najistotniejszych na świecie. Ale był też kategoryczny wielbiąc pracowitość i talent - kompletnie lekceważył miernotę. Na londyńskiej ścianie wzdłuż której wychodził z londyńskiego gmachu pojawiały się napisy: „Solti musi odejść", porysowano mu samochód...

- Nazywali mnie pruskim sukinsynem i węgierską katastrofą – miałem wiele ładnych przezwisk – wspomina w filmie.

Ale Solti robił swoje. Do dziś klasycznym bestsellerem wszechczasów pozostaje nagrany przez niego w studiu wagnerowski „Pierścień Nibelunga" – 22 godziny muzyki utrwalonej na stereofonicznych płytach – wówczas całkowite novum.

- Miał w oku niesamowity błysk – pamięta Kiri Te Kanawa, wokalistka. – Oglądał się za dziewczętami. Był dżentelmenem i traktował kobiety jak kobiety. Zawsze maestro.

I tu dodać trzeba, że dwukrotnie był żonaty: pierwsza z jego wybranek porzuciła dla niego męża z którym była wówczas w ciąży, druga – była dziennikarką BBC, która przyszła do niego na rozmowę...

Dwa dzieła Soltiego, zmarłego w 1997 roku, trwają do dziś. Pierwszym jest znajdująca się w jego toskańskiej willi, w której spędzał letnie wakacje przez ostatnich 35 lat życia – akademia muzyczna jego imienia, w której odbywają się kursy mistrzowskie. Drugim dziełem są odbywające się każdego roku koncerty dla pokoju, które zapoczątkował w 1995 roku, kiedy zaprosił do Genewy swoich przyjaciół z różnych krajów, by zagrali razem koncert.

- I faszyzm i komunizm nauczyły mnie żarliwej wiary w pokój – tłumaczył. Polecam.

Małgorzata Piwowar

Swoją życiową dewizę - nigdy się nie poddawaj – realizował konsekwentnie i ze znakomitym skutkiem. Jego energia udzielała się wszystkim, którzy go spotykali na swojej zawodowej drodze. Angela Gheorghiu, sopranistka, opowiada w filmie jak wielką rolę odegrał w jej życiu Solti, odkrywając ją śpiewającą w „Traviacie" i dając szansę na wieli debiut pod swoją batutą. Miał wtedy 82 lata i wciąż dyrygował z młodzieńczym zapałem. Bo temperament przez całe życie miał ognisty, nie poddający się sztampowym oczekiwaniom.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Telewizja
„The Last of Us” bije rekord w Ameryce, a zagrożenie rośnie
Telewizja
„Duduś”, który skomponowała muzykę „Stawki większej niż życie” i „Czterdziestolatka”
Telewizja
Agata Kulesza w akcji: TVP VOD na podium za Netflixem, Teatr TV podwoił oglądalność
Telewizja
Teatr TV i XIII księga „Pana Tadeusza" napisana przez Fredrę
Telewizja
Teatr TV odbił się od dna. Powoli odzyskuje widownię i artystów