"Rzeczpospolita": Czy napisany w 1930 roku „Dom kobiet" nie jest dziś ramotą obyczajową?
Wiesław Saniewski: Nie. Bo o tym, czy coś jest ramotą czy też nie, wcale nie decyduje data, a ściślej mówiąc, epoka, w której utwór powstał. Ramota może być równie dobrze „jeszcze ciepła", napisana całkiem niedawno. To, co jest istotą sztuki Nałkowskiej, nic nie straciło na aktualności. Zmieniły się obyczaje, mentalność, ale nie natura ludzka. Adaptując niemal stuletni tekst, postanowiłem osadzić dramat we współczesności, rezygnując przy okazji z rodzajowości i anachronizmów. Wspólnie z aktorkami pracowaliśmy nad dialogami. Staraliśmy się wydobyć z nich to, co w sztuce jest ponadczasowe, wciąż żywe.