W jaki sposób państwo może zapanować nad pandemią?
Planując jakiekolwiek skuteczne rozwiązania dla takiej dziedziny jak epidemiologia trzeba wyjść od analizy tego co mamy do dyspozycji. Kiedyś, w Wielkiej Brytanii wymyślono coś takiego co nazywa się matrycą bezpieczeństwa. Proszę sobie wyobrazić taką tabelę gdzie na pionowej osi rozpisalibyśmy wszystkie możliwe zagrożenia, w tym zagrożenie epidemiczne, a na poziomej wszystkie możliwe służby jakie mamy do dyspozycji. Począwszy od administracji państwowej przez państwowe ratownictwo medyczne, placówki służby zdrowia, podstawową opiekę zdrowotną, straż pożarną, policję... Wszystkich. W zależności od typu zagrożenia, każdemu z tych podmiotów można przypisać jakąś konkretną rolę, w którą musi się wpisać każda z tych służb, wypracowując własne zasady działania i rozwiązania, które razem złożą się na plan zarządzania kryzysowego dla danego rodzaju zdarzenia, w naszym przypadku dla epidemii wirusa SARS-CoV-2.
Co to oznacza, że musi wypracować sobie rozwiązania?
Bo te rozwiązania muszą być dopasowane do rodzaju zagrożeń. W normalnych warunkach aptekarz po prostu sprzedaje leki. W dzisiejszych warunkach musi zadbać żeby w aptece nie stworzył się tłok, czyli sprzedaje na przykład przez okienko nocne, albo wpuszcza pojedynczo klientów do apteki. Powinien mieć rękawiczki, albo mieć dostęp stały do środków dezynfekcji, być może maseczkę i tak dalej. Podczas epidemii pewne zasady działania służb się zmieniają. Strażak ochotnik, który pomaga w zrobieniu chorym czy starszym osobom zakupów też musi mieć maseczkę, rękawice, gogle. Dobrze byłoby gdyby miał ubranie ochronne. Pierwszy etap to stworzenie na szczeblu państwa, województwa, czy jakimkolwiek innym szczeblu administracji, matrycy bezpieczeństwa, czyli analizy współzależności i kompetencji służb. Jest to zresztą zgodne z zapisami ustawy o zarządzaniu kryzysowym. Siatka bezpieczeństwa ma sens wtedy, jeśli umieścimy w niej wszystkie przewidywalne rodzaje i aspekty zagrożeń. Jeśli coś przeoczymy to powstanie dziura, czyli nieciągłość w procedurach i luka w naszej logice postępowania. Druga sprawa to niezawodna informacja. To jest absolutna podstawa zarządzania kryzysowego. Musimy mieć dostęp do wszystkich końcówek tej sieci nerwowej, w naszym przypadku placówek epidemiologicznych i wszystkich służb zajmujących się problemem epidemii, czyli zarówno lekarzy podstawowej opieki medycznej, ale też, na przykład, służb granicznych, które posiadają informacje o osobach potencjalnie zarażonych przekraczających granicę obszaru zapowietrzonego. Ta sieć musi łączyć wszystkie służby, które są zamieszane w obsługę tej sytuacji. Kolejny aspekt tej sprawy to zapewnienie drożności kanałów komunikacyjnych, tak aby nic nam się nie wymknęło. Następna sprawa to jest kwestia segregacji pacjentów. Trzeba oddzielić tych, którzy są zarażeni wirusem z Wuhan, od potencjalnie zarażonych i ozdrowieńców, czyli tych u których objawy choroby zniknęły, ale wirus jest nie został całkowicie zwalczony przez ich organizmy i są nadal jego nosicielami. To pogrupowanie ludzi na trzy kategorie jest bezwzględnym warunkiem opanowania fali epidemicznej rozumianej jako jej wypłaszczenie. Chodzi o rozciągnięcie jej w czasie tak, aby nie przekroczyć amplitudy, która wyznacza wydolność służby zdrowia. Pamiętajmy, że leczenie człowieka trwa pewien czas. To wcale nie znaczy, że jeżeli mamy tylko 50 zachorowań dziennie, to jest wspaniale bo my mamy sto tysięcy respiratorów do dyspozycji. Te przypadki się sumują. Choroba trwa 2 do 3 tygodni. Oznacza to, że w sumie mamy 14 do 21 dni razy tych 50 pacjentów i to jest dopiero realny obraz sytuacji.
Czy ta siatka zdarzeń przewiduje lawinowy rozwój choroby, na przykład sytuację, w której zachorowało milion osób?