Poparzeni protestujący, martwe zwierzęta. Erdogan użył broni chemicznej?

W tureckich protestach antyrządowych zginęły już przynajmniej trzy osoby, w tym jeden ze znanych obrońców praw człowieka Ethem Sarisülük. Na ulicach Stambułu i Ankary leżą setki martwych zwierząt, a demonstranci oskarżają policję o użycie broni chemicznej

Publikacja: 04.06.2013 13:35

Poparzeni protestujący, martwe zwierzęta. Erdogan użył broni chemicznej?

Foto: AFP

Protestujący przeciwko rządowi Recepa Erdogana twierdzą, że służby próbujące pacyfikować demonstracje użyły przeciw nim broni chemicznej. Niebezpieczną substancją wykorzystaną przez turecką policję ma być Agent Orange – preparat fitotoksyczny zakazany przez Organizację Narodów Zjednoczonych, który wykorzystywany był m.in. przez armię Stanów Zjednoczonych w trakcie wojny w Wietnamie.

Pierwsze doniesienia o użyciu substancji chemicznych pojawiły się już w sobotę. Protestujący informowali, że policja używa niezidentyfikowanego pomarańczowego gazu, którego zapach znacznie odbiega od zwykłych gazów łzawiących lub pieprzowych. – Dym był pomarańczowy i powodował paraliż oraz wymioty – relacjonuje jeden z nich.

Na potwierdzenie swoich oskarżeń demonstranci publikują w Internecie szereg zdjęć i filmów, na których widać puszki z (zgodnie z oznaczeniami na nimi zawartymi) trującymi substancjami oraz obrażenia, których doznali po ich użyciu. Miejsca, w których przeciwnicy Erdogana starli się z policją są też pełne martwych psów i kotów, co również może świadczyć o użyciu bardziej niebezpiecznych substancji niż gaz łzawiący czy pieprzowy.

- Według informacji ze szpitala, najprawdopodobniej coś oprócz gazu łzawiącego zostali użyte - sporo ludzi miało nudności i poczucie sparaliżowana po ataku policji, co normalnie nie powinno mieć miejsca po tym środku. Jednak jaki środek mógł być użyty, nikt nie wie - mówi "Rz" mieszkający na co dzień w Stambule Polak pragnący zachować anonimowość.

Informacje o "niezidentyfikowanej pomarańczowej substancji" zdaje się potwierdzać turecka wydawca znanego izraelskiego pisarza polskiego pochodzenia Edgara Kereta. - Nasze biuro jest zlokalizowane bardzo blisko placu Taksim i braliśmy udział w protestach od pierwszego dnia - mogę powiedzieć, że poziomu brutalności policji nie da się wyrazić słowami, nie da się tego wyobrazić. Używanie gazu łzawiącego jest poza kontrolą, pojemniki z gazem są rzucane dokładnie w protestujących, którzy poza staniem naprzeciw policji, nie robią nic więcej. Wdychamy gaz pieprzowy i coś pomarańczowego. Nie wiadomo, co to jest. Pierwsze dwa dni były niezwykle smutne, ponieważ gdy poszliśmy do domu po tym, jak byliśmy świadkami całej tej brutalności na ulicach, stacje telewizyjne udawały, że to wszystko nie miało miejsca, nie relacjonowały (tych wydarzeń – red.). To może być początek rewolucji, wszyscy są na ulicach pomagając sobie wzajemnie. Ludzie którzy normalnie nigdy nie stanęliby po tej samej stronie, wspólnie sprzeciwiają się przemocy. To może być przedsionek do o wiele gorszych wydarzeń - cytuje otrzymaną od niej wiadomość Keret.

Oficjalnie jednak władze informują jedynie o użyciu dwóch wyżej wymienionych substancji. Gaz pieprzowy jest przez policję używany w bardzo dużych ilościach, a oficjalnie rady lekarskie potwierdzają ze jego duże stężenie może wywołać trwały uszczerbek na zdrowiu. Na ulicach znajdowano także kapsułki z gazem noszącymi datę przydatności do 2011 roku. Władze przyznały także, że podczas trzeciego dnia protestów zostali użyty gaz pieprzowy o podwyższonym stężeniu.

Kryzys w Turcji zaczął się niepozornie – od wycięcia drzew pod budowę centrum kulturalno-handlowego w parku Gezi niedaleko placu Taksim w europejskiej części Stambułu. Te działania wzbudziły sprzeciw części mieszkańców metropolii, którzy przez trzy dni i noce okupowali teren wycinki, blokując dalsze prace. Do usunięcia pokojowo zachowujących się demonstrantów, rząd Recepa Tayyipa Erdogana wysłał oddziały policji. Te użyły armatek wodnych, gazu łzawiącego i spaliły jeden z namiotów, w wyniku czego ciężko poparzony został jeden z protestujących.

Próba pacyfikacji blokady przelała czarę goryczy i sprawiła, że na ulice Stambułu, a później całej Turcji, wyszły kolejne dziesiątki Turków niezadowolonych nie tylko z decyzji o budowie centrum handlowego, ale przede wszystkim z coraz bardziej dyktatorskich rządów Erdogana. Protesty połączyły nawet zwaśnione na co dzień strony – Turków, Kurdów, Ormian, alawitów, sunnitów czy chrześcijan. Decyzje rządu i brutalne działania policji sprawiły, że ekologiczna demonstracja przerodziła się w powszechny, radykalny sprzeciw antyrządowy, który pochłonął już pierwsze ofiary śmiertelne.

Z protestującymi Turkami solidaryzują się ludzie na całym świecie. Swoje poparcie wyrazili już m.in. brytyjski muzyk, kompozytor i gitarzysta grupy Pink Floyd Roger Waters oraz piłkarz reprezentacji Holandii i tureckiego Galatasaray Stambuł Wesley Sneider. Demonstracje solidarności z przeciwnikami Erdogana odbyły się w Polsce, Kanadzie, Grecji, Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i wielu innych krajach.

Protestujący przeciwko rządowi Recepa Erdogana twierdzą, że służby próbujące pacyfikować demonstracje użyły przeciw nim broni chemicznej. Niebezpieczną substancją wykorzystaną przez turecką policję ma być Agent Orange – preparat fitotoksyczny zakazany przez Organizację Narodów Zjednoczonych, który wykorzystywany był m.in. przez armię Stanów Zjednoczonych w trakcie wojny w Wietnamie.

Pierwsze doniesienia o użyciu substancji chemicznych pojawiły się już w sobotę. Protestujący informowali, że policja używa niezidentyfikowanego pomarańczowego gazu, którego zapach znacznie odbiega od zwykłych gazów łzawiących lub pieprzowych. – Dym był pomarańczowy i powodował paraliż oraz wymioty – relacjonuje jeden z nich.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 934
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 933
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 932
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 931
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 930
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne