Korespondencja ?z Brukseli
Polski minister był w trójce europejskich wysłanników, która od czwartku rano zabiegała o zakończenie przelewu krwi w stolicy Ukrainy. Sikorski razem z szefami dyplomacji Niemiec (Frank-Walter Steinmeier) i Francji (Laurent Fabius) przeprowadził serię spotkań z prezydentem Wiktorem Janukowyczem i trójką liderów opozycji: Witalijem Kliczko, Arsenijem Jaceniukiem i Ołehem Tiahnybokiem.
Ostatecznie europejskim wysłannikom udało się doprowadzić do porozumienia, które podpisano w piątek po południu. – To kompromis, co oznacza, że nie wszyscy uzyskali sto procent tego, czego by sobie życzyli. Ale uważam, że jest bardzo znaczącym krokiem i szansą na porozumienia polityczne i zakończenie tego kryzysu, gdyż ustanawia fakty, których 24 godziny temu nikt się jeszcze nie spodziewał – powiedział szef polskiego MSZ.
Negocjacje nie były łatwe, bo opozycja nie ufa Janukowyczowi. Po powrocie do Warszawy Sikorski przyznał, że delegaci działali pod presją, gdyż „wiedzieli, czym się może skończyć niepowodzenie misji". Brytyjska telewizja ITV przypadkiem nagrała Sikorskiego, który wychodząc z sali negocjacji, powiedział wprost do przedstawiciela opozycji: „Jeśli tego nie poprzecie, będzie stan wyjątkowy, wyjdzie armia. Wszyscy będziecie martwi". Dopytywany później przez dziennikarza, czy mówił poważnie, potwierdził. – Według moich informacji do akcji szykowane już były siły ministerstwa spraw wewnętrznych – powiedział.
Porozumienie podpisał Wiktor Janukowycz i przedstawiciele opozycji z trójką europejskich wysłanników jako świadkami. Udziału w ceremonii odmówił jednak specjalny wysłannik prezydenta Rosji, Władimir Łukin.