Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych natychmiast poinformowało, że trwające w Kazachstanie protesty Moskwa uważa za „inspirowaną z zewnątrz próbę zagrożenia bezpieczeństwa kraju”.
Z prośbą o pomoc do zdominowanej przez Rosję Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) zwrócił się obecny prezydent Kasym-Żomart Tokajew. O tym, że zostanie ona udzielona w celu stłumienia społecznego niezadowolenia, poinformował obecny przewodniczący Rady Bezpieczeństwa ODKB, premier Armenii Nikol Paszynian. On sam doszedł do władzy w 2018 roku, przewodząc ulicznym protestom w swoim kraju.
Główne miasta w Kazachstanie, gdzie doszło do rozruchów
Gdzie jest wróg
W pierwszej interwencji ODKB – przypominającej inwazję na Czechosłowację w 1968 roku – weźmie udział Armenia (70 żołnierzy), Tadżykistan (200), Kirgizja, wojska Łukaszenki (do 300 ludzi), ale przede wszystkim Rosja.
Nikt jednak – ani na Kremlu, ani w Kazachstanie – nie mówi, przed kim należy bronić Kazachstanu. Jedynie znany z imperialnych przekonań rosyjski senator Konstantin Kosaczow powiedział o bojówkarzach, głównie z Afganistanu. Rosyjski opozycjonista Piotr Wierziłow przypuszcza jednak, że rosyjska armia ma „obronić Tokajewa przed własnymi mundurowymi, którzy zaczęli bratać się z demonstrantami”.