Projekt przygotowany przez Catherine Ashton jest nie do zaakceptowania – powiedział wczoraj Guy Verhofstadt, szef frakcji liberałów w Parlamencie Europejskim, w czasie spotkania z grupą dziennikarzy. Ten doświadczony polityk, były belgijski premier, jest jednym z dwóch parlamentarnych sprawozdawców oddelegowanych do negocjacji z Komisją Europejską w sprawie kształtu nowo tworzonej Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ).
– Pani Ashton, w porozumieniu z ministrami spraw zagranicznych, chciała zrobić z unijnej dyplomacji pluszowego misia. A eurodeputowani chcą autentycznego niedźwiedzia, który jak trzeba, zaryczy i który będzie traktowany poważnie – mówi „Rz” Piotr Kaczyński, ekspert brukselskiego instytutu CEPS. Według niego niechęć ministrów spraw zagranicznych do ambitnej koncepcji unijnej dyplomacji to odzwierciedlenie korporacyjnego, a nie narodowego interesu. Chcą zachować jak najwięcej uprawnień dla biurokracji.
Verhofstadt działa w tandemie z Elmarem Brokiem, niemieckim chadekiem, wieloletnim szefem Komisji Spraw Zagranicznych PE. Obaj są zdeterminowani.
– Bez zgody PE niewiele da się zrobić – mówi Brok. I zapowiada blokowanie decyzji, dopóki Catherine Ashton, wysoka przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, nie pójdzie na ustępstwa. A wraz z nią Komisja Europejska i Rada Europejska.
Eurodeputowanym marzy się ambitna unijna dyplomacja. – ESDZ musi uzyskać wszelkie kompetencje dotyczące działań zewnętrznych. Nie tylko sprawy dyplomatyczne i militarne, ale też politykę rozwojową, pomoc humanitarną, politykę sąsiedztwa – uważa Brok. Według niego podział, którego dokonała Ashton, jest sztuczny i będzie prowadził do nieporozumień. Chce ona zabrać tylko część urzędników i część kompetencji z Komisji Europejskiej do unijnej dyplomacji. Verhofstadt i Brok uważają, że jeśli powstaną polityczne struktury, szybciej dojdzie do powstania prawdziwej wspólnej polityki zagranicznej Unii Europejskiej.