Sąd nakazał aresztować stalkerkę

Marta P. przez pięć lat nękała lekarza telefonami, wpisami w Internecie. W końcu trafiła za kraty

Publikacja: 25.11.2010 20:06

Sąd nakazał aresztować stalkerkę

Foto: ROL

"Pamiętaj, że nigdy ty ani twoja rodzina nie zaznasz spokoju. Chodzą za tobą anioły śmierci" – takie ostrzeżenie w ostatnią niedzielę rano Marta P. zdążyła jeszcze wysłać lekarzowi Adamowi Sidorowiczowi. Zaraz potem do jej mieszkania weszła policja. Po kilku miesiącach bezskutecznych poszukiwań kobietę zatrzymano. Dwa dni później trafiła do aresztu.

30-latka od pięciu lat nękała warszawskiego chirurga.

– Dzwoniła bez przerwy, szkalowała mnie w Internecie, a do gabinetu przysłała mi prostytutkę – opowiada dr Adam Sidorowicz.

[srodtytul]Pacjentka na 10-minutowej wizycie[/srodtytul]

Wszystko zaczęło się od zwykłej wizyty w gabinecie chirurga, specjalisty medycyny estetycznej. W 2005 roku pojawiła się u niego pacjentka Marta P.

– Podesłał mi ją kolega, który leczył jej ojca – wspomina Sidorowicz. – Okazało się, że miała drobny problem chirurgiczny. Zaleciłem jej okłady i wypisałem receptę. Wizyta trwała może 10 minut.

Tydzień później 30-latka przyszła na kontrolę i – co zaskoczyło lekarza – dość wylewnie mu podziękowała. Przyniosła kwiaty i drobny upominek.

Marta P. zaczęła dzwonić do lekarza. – Raz pytała, czy znam dobrego ginekologa, innym razem radziła się w jakiejś sprawie medycznej – wspomina.

Wtedy wydawała mu się miłą osobą, ale – jak zastrzega – była to wyłącznie relacja towarzysko-telefoniczna. – W żadnym razie nie był to flirt – podkreśla Sidorowicz. – Osobiście widziałem ją dwa razy w życiu po 10 minut.

Niebawem zaczął się dla lekarza kolejny, znacznie trudniejszy etap. Serduszka, misie i piekło

Sidorowicz otrzymywał erotyczne esemesy i e-maile z dołączonymi serduszkami i misiami. "W moim zaułku serca siedzi miłość i uwielbienie do ciebie..." – pisała Marta P. Kiedyś zamieściła ogłoszenie podpisane jego nazwiskiem takiej treści: "Tanio odśnieżam i usuwam sople". Inne, utrzymane w tym samym klimacie, brzmiało: "Sprzedam bezzębnego bobra".

– Rozdzwoniły się telefony, ale wtedy potraktowałem to jako żart – wspomina Adam Sidorowicz.

Lekarz nie reagował na wyznawane uczucie, a Marta P. stawała się coraz bardziej natarczywa. Jej urojona miłość przeszła w obsesję.

– W 2006 r. przysłała mi do szpitala paczkę, w której był kubek z napisem "I love you" – opowiada lekarz. To doprowadziło do scysji Sidorowicza z jego narzeczoną, która zaczęła go podejrzewać o romans. – Żeby wyjaśnić sprawę, w obecności narzeczonej zadzwoniłem do Marty P., powiedziałem, że nic nas nie łączy, poprosiłem, żeby wreszcie dała mi spokój – opowiada.

Wtedy Marta P. rozpętała prawdziwe piekło.

[srodtytul]Worek dla dwulatka[/srodtytul]

– Ta kobieta zaczęła zarzucać doktora tysiącami esemesów i e-maili o wulgarnej treści, a w Internecie zamieszczać fałszywe i dyskredytujące go informacje – mówi "Rz" mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik Sidorowicza.

Wyobraź to sobie realnie. Popatrz na swoje dłonie, przydatne, prawda? A teraz w obydwu zegnij palce, o tyle Ci zostanie. Warto? Chirurg w kwiecie zawodowego wieku bez palców. Nie przyszyją Ci ich, bo sama wrzucę je do Wisły. I co wtedy zrobisz?" – pisała Marta P.

Nękanie przybierało coraz ostrzejsze i bardziej wymyślne formy. W Internecie zaczęły pojawiać się fałszywe profile lekarza. W niektórych przedstawiała go jako geja, który szuka nowych znajomości. – Nie mogłem się opędzić od telefonów homoseksualistów – skarży się lekarz.

Na nazwisko chirurga zamawiała różne przedmioty.– Kiedyś przyszedł do gabinetu komplet lamp za 4 tysiące złotych – opisuje Sidorowicz. – Innym razem w gabinecie, kiedy przyjmowałem pacjentów, zjawiła się prostytutka, którą rzekomo miałem zamówić.

Do dyrektora szpitala, w którym pracuje lekarz, zaczęły wpływać anonimy: że Sidorowicz jest łapówkarzem, padały kwoty, których rzekomo żąda za operacje.

Na internetowych portalach, gdzie pacjenci oceniają lekarzy, zaroiło się od wpisów dyskredytujących chirurga. Marta P., przyjmując różne pseudonimy, pisała o nim: to "zdehumanizowane bydlę, które upaja się zadawaniem bólu kobietom".

Twierdziła, że chirurg wysyła kobietom "dokładne opisy, jak zostaną zamordowane", a jego "przestępcza działalność spowodowała już dość śmierci i kalectwa".

W serwisach umieszczała zdjęcia uprawiających seks gejów czy osób zmarłych i okaleczonych. Z dopiskiem, że to efekt działań warszawskiego lekarza. Jak mówi Sidorowicz, potrafiła wyszukać każde miejsce w sieci, by napisać oszczerstwa. – Kiedyś na portalu rolniczym w rubryce "bydło" zamieściła wpis, że zabijam ludzi na OIOM, umieszczając moje zdjęcie – przytacza przykład.

Niektóre groźby były przerażające. – W jednym z e-maili Marta P. pisała, żebym szykował czarny worek w rozmiarze dla dwulatka. W tym wieku był wtedy mój syn – przyznaje Adam Sidorowicz, który wziął już wówczas z narzeczoną ślub i doczekał się syna. Życie zawodowe i rodzinne lekarza mocno ucierpiało.

– Dziennie miałem od niej około 100 telefonów, w nocy budził nas dzwonek domofonu, co wykańczało psychicznie, także moją żonę. Kiedy miałem dyżur, bała się zostać w domu i nocowała u rodziców – mówi chirurg.

Od lekarza zaczęli się też odwracać pacjenci. Sidorowicz próbował się bronić.

Na stronie internetowej napisał: "Od pewnego czasu jestem ofiarą cyberstalkingu. Moja prześladowczyni, Marta P., posługuje się moimi danymi osobowymi, również zdjęciami, oraz umieszcza w Internecie nieprawdziwe informacje na mój temat. Podaje się za mnie, tworząc fałszywe profile na portalach społecznościowych, na licznych portalach gejowskich". Lekarz wyjaśniał, że kobieta umieszcza tam wulgarne i wyuzdane teksty i zdjęcia i szkaluje go na forach internetowych. Informował, że oszczerstwa to dzieło osoby prawdopodobnie niezrównoważonej psychicznie, wobec której toczy się postępowanie.

Nie wszystkich to przekonało. – Moją praktykę prywatną Marta P. położyła – mówi "Rz" chirurg.

[srodtytul]Policjanci pukali i odchodzili[/srodtytul]

Zdesperowany chirurg w 2006 r. zawiadomił policję. Początkowo nękanie go przez Martę P. zaklasyfikowano jako wykroczenie, zagrożone tylko niewielką grzywną.

Dopiero wiosną tego roku, kiedy groźby byłej pacjentki wyglądały realnie i przerażająco, sprawą zajęła się prokuratura.

Ale miesiącami nic się nie działo. – Marta P. nie stawiała się na wezwania, a poszukiwania prowadzone przez policję przez długi czas były bezskuteczne – mówi "Rz" Marta Białobrzeska, szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Wola.

Policjanci wiedzieli, gdzie mieszka Marta P. Ale – jak tłumaczyli – zawsze napotykali zamknięte drzwi do mieszkania. Nikt też nie odbierał listów. – To nie sprawa o zabójstwo, żebyśmy wyważali drzwi – mówi "Rz" jeden z policjantów.

Kobietę zatrzymano, dopiero gdy prokuratura wydała nakaz zatrzymania i doprowadzenia 30-latki na przesłuchanie.

W niedzielę rano pod jej drzwiami stanęło ośmiu policjantów. Tym razem udało się ją ująć. W poniedziałek została przesłuchana.

– Przedstawiliśmy jej kilka zarzutów: prezentowania za pośrednictwem Internetu treści pornograficznych, groźby karalne wobec lekarza oraz znieważanie, pomawianie i zniesławianie go za pomocą Internetu w sposób poniżający – wylicza prokurator Białobrzeska.

Chociaż za te przestępstwa grozi najwyżej kara dwóch lat więzienia, sąd zdecydował się na aresztowanie kobiety na dwa miesiące.

– Sąd uznał, że istnieje wysoki stopień prawdopodobieństwa, że podejrzana dopuściła się zarzuconych jej czynów – zaznacza Marta Białobrzeska.

Przed podjęciem tej decyzji na posiedzeniu sądu m.in. odtworzono nagranie, na którym nasłany przez P. mężczyzna – jak wynika z ustaleń śledztwa – grozi lekarzowi.

[srodtytul]Trzy miliony ofiar[/srodtytul]

Marta P. ma 30 lat, nigdzie nie pracuje. Sądząc po ilości wpisów w Internecie, nawet nie miałaby na to czasu. Wcześniej pomagała matce w prowadzeniu firmy. W prokuraturze nie przyznała się do zarzutów. Śledczy zabezpieczyli komputer, z którego korzystała, teraz zbada go biegły.

Chociaż zdarzały się już sprawy dotyczące uporczywego nękania, ta jest szczególna. – To klasyczny wręcz przykład cyberstalkingu – ocenia "Rz" mec. Rogalski. – Mój klient osobiście widział Martę P. dwa razy w życiu. Oszczerstwa, zniewagi, dyskredytujące go opinie oraz zdjęcia pornograficzne – to wszystko zamieszczała w Internecie.

– Od czterech dni mój telefon nie dzwoni, nie dostaję obraźliwych e-maili i pogróżek – mówi "Rz" dr Sidorowicz. Ma nadzieję, że jego koszmar się skończył. Chociaż nie jest pewny, czy Marta P. po wyjściu z aresztu zmieni upodobania.

Sejm pracuje nad wprowadzeniem do kodeksu karnego nowego rodzaju przestępstwa – stalkingu. Ma za to grozić do trzech lat więzienia. Z badań Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości wynika, że ofiarą uporczywego nękania padło nawet ok. 3 mln Polaków.

"Pamiętaj, że nigdy ty ani twoja rodzina nie zaznasz spokoju. Chodzą za tobą anioły śmierci" – takie ostrzeżenie w ostatnią niedzielę rano Marta P. zdążyła jeszcze wysłać lekarzowi Adamowi Sidorowiczowi. Zaraz potem do jej mieszkania weszła policja. Po kilku miesiącach bezskutecznych poszukiwań kobietę zatrzymano. Dwa dni później trafiła do aresztu.

30-latka od pięciu lat nękała warszawskiego chirurga.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Sondaż
Polacy nie wierzą, że Trump doprowadzi do sprawiedliwego pokoju na Ukrainie
Społeczeństwo
Państwo w państwie. Zainstalował monitoring i donosi na sąsiadów
Społeczeństwo
Sondaż: Czy Elon Musk powinien przeprosić Radosława Sikorskiego? Polacy odpowiedzieli
Społeczeństwo
Dr Janina Petelczyc: To migracja na najbardziej korzystnych dla Polski warunkach
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Społeczeństwo
Polska to nie jest kraj dla osób LGBT. Tak przynajmniej wynika z unijnych badań
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń