Łącznie osiem zarzutów, za które grozi do dziesięciu lat więzienia, usłyszał Artur K. – agent łódzkiego CBA, a prywatnie szwagier byłego komendanta głównego policji Zbigniewa Maja. To między innymi on stał za akcją wymierzoną w Maja, która doprowadziła do dymisji komendanta.
– Pierwszy zarzut dotyczy przywłaszczenia 280 tys. zł, czyli mienia znacznej wartości. Kolejnych siedem jest związanych z podaniem przez Artura K. nieprawdy w siedmiu oświadczeniach majątkowych – mówi „Rzeczpospolitej" Janusz Walczak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Szef CBA Ernest Bejda po informacji z prokuratury zawiesił Artura K. w czynnościach. Polecił też „Biuru Kontroli i Spraw Wewnętrznych bezzwłocznie wszcząć postępowanie wyjaśniające" – jak czytamy w komunikacie CBA przesłanym do „Rzeczpospolitej".
Najpoważniejszy zarzut sprowadza się do tego, że K. – jak uznał prokurator – zagarnął 280 tys. zł na szkodę swojej żony (siostry Zbigniewa Maja). Miał się tego dopuścić w latach 2007–2014, „działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i powiększenia swojego majątku kosztem majątku współmałżonki". Miał zagarnąć część środków objętych wspólnotą małżeńską i część z majątku odrębnego żony. K. wpłacał jej pieniądze na swoje konto.
Z kolei do oświadczeń majątkowych nie wpisał wszystkiego, co powinien. – Podanie danych niezgodnych z rzeczywistością dotyczyło m.in. wielkości posiadanych środków pieniężnych, zobowiązań i kredytów. To kwoty od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych – mówi prok. Walczak.