Kontroler biletów a uprawnienia wobec pasażerów w TK

Surowe kary stosowane, gdy pasażer nie zastosuje się do polecenia kontrolera biletów, są niezgodne z konstytucją.

Aktualizacja: 29.07.2014 10:59 Publikacja: 29.07.2014 10:14

Kontroler biletów a uprawnienia wobec pasażerów w TK

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przepis prawa przewozowego, który nakazuje podróżnemu pod groźbą kary pozostanie do czasu przybycia policji w miejscu kontroli albo w innym wskazanym przez przewoźnika lub organizatora publicznego transportu zbiorowego albo osobę przez niego upoważnioną (sygn. akt K 16/12).

We wczorajszym wyroku sędziowie uznali, że ustawodawca zbyt radykalnie zaostrzył odpowiedzialność podróżnych ku wygodzie przewoźników i kontrolerów. Chodzi o art. 87b prawa przewozowego, zgodnie z którym pasażer, który np. jechał na gapę, ma pozostać we wskazanym miejscu do czasu przybycia policji. Jeśli nie zastosuje się do polecenia, narazi się karę grzywny. Trybunał Konstytucyjny uznał, że kara jest nieproporcjonalna, a przepis narusza wolność osobistą obywateli.

Sędzia Teresa Liszcz, uzasadniając wyrok, zwróciła też uwagę, że na podstawie zakwestionowanego przepisu można ująć i ukarać w zasadzie każdego podróżnego, a nie tylko tego, kto nie ma biletu lub nie chce się wylegitymować. Zwróciła przy tym uwagę, że mamy tu do czynienia z relacją pasażera i (najczęściej) prywatnego przewoźnika. A to nie to samo co relacje państwo–obywatel.

Skargę na przepisy prawa przewozowego wniósł prokurator generalny. We wniosku wskazywał, że art. 87b prawa przewozowego narusza konstytucyjną zasadę wolności i praw obywatela.

Podczas wczorajszej rozprawy prokurator Wojciech Sadrakuła wskazał, że powodem skargi jest m.in. nadużywanie tego przepisu przez kontrolerów.

– Bulwersująca była sprawa jednej z kobiet, która straciła torebkę. Miała w niej wszystkie dokumenty i bilet. Po wyjściu ze środka komunikacji miejskiej kontrolerzy nie pozwolili jej nawet usiąść na ławce. Kazali jej stać obok do czasu przyjazdu policji – mówił Wojciech Sadrakuła. Wskazywał, że kwestionowany przepis powoduje, że podróżny ma obowiązek zachowywać się tak, jak każe mu kontroler.

Ponadto penalizuje on nieposłuszeństwo wobec osoby, która nie jest funkcjonariuszem.

Również przedstawiciel Sejmu Ryszard Kalisz wskazywał, że zakwestionowane przez prokuratora generalnego przepisy są niekonstytucyjne. Regulację tę nazwał prywatyzacją zastosowania przymusu.

– Wiele osób spotyka się z kontrolą np. na lotniskach. Są przekonani, że kontroluje ich państwo. Tymczasem zajmuje się tym prywatna firma – mówił poseł. Zaznaczył, że prywatyzowanie użycia siły jest niezgodne z konstytucją. Podkreślał, że przepis karze podróżnych za niezastosowanie się do polecenia przedstawiciela prywatnej firmy. I nierówno traktuje kontrahentów. Tymczasem umowa przewozu jest zwykłą umową cywilnoprawną.

Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przepis prawa przewozowego, który nakazuje podróżnemu pod groźbą kary pozostanie do czasu przybycia policji w miejscu kontroli albo w innym wskazanym przez przewoźnika lub organizatora publicznego transportu zbiorowego albo osobę przez niego upoważnioną (sygn. akt K 16/12).

We wczorajszym wyroku sędziowie uznali, że ustawodawca zbyt radykalnie zaostrzył odpowiedzialność podróżnych ku wygodzie przewoźników i kontrolerów. Chodzi o art. 87b prawa przewozowego, zgodnie z którym pasażer, który np. jechał na gapę, ma pozostać we wskazanym miejscu do czasu przybycia policji. Jeśli nie zastosuje się do polecenia, narazi się karę grzywny. Trybunał Konstytucyjny uznał, że kara jest nieproporcjonalna, a przepis narusza wolność osobistą obywateli.

Sądy i trybunały
Adam Bodnar ogłosił, co dalej z neosędziami. Reforma już w październiku?
Prawo dla Ciebie
Oświadczenia pacjentów to nie wiedza medyczna. Sąd o leczeniu boreliozy
Prawo drogowe
Trybunał zdecydował w sprawie dożywotniego zakazu prowadzenia aut
Zawody prawnicze
Ranking firm doradztwa podatkowego: Wróciły dobre czasy. Oto najsilniejsi
Prawo rodzinne
Zmuszony do ojcostwa chce pozwać klinikę in vitro. Pierwsza sprawa w Polsce