Nie wszystkim się to spodoba, a tych, którzy niedawno widzieli mnie ubranego w podobną koszulkę, zapewne też zaskoczę: w mojej ocenie sędzia powinna się wyłączyć od jej rozpoznania. Głęboko wierzę, że nie miało to żadnego wpływu na treść wydanego przez nią rozstrzygnięcia, skądinąd trafnego w warstwie merytorycznej. Zewnętrzny odbiór całej sytuacji w sposób naturalny i uprawniony prowadzić będzie jednak nieprawnika do przeświadczenia, że sędzia, która dopiero co występowała publicznie w koszulce „KonsTYtucJA", może nie być do końca bezstronna w merytorycznym sądzeniu sprawy, w której sednem zarzutu jest właśnie demonstracyjne ulokowanie na pomniku takiego elementu ubioru. Zdecydowanie lepiej byłoby więc, gdyby jednak zdecydowała się z urzędu wyłączyć od jej rozpoznania.
Pozostaje oczywiście pytanie o faktyczną motywację zastępcy rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych w kontekście wątpliwości, czy brak samowyłączenia się sędziego w tak błahej sprawie można rzeczywiście traktować jako „rażącą i oczywistą obrazę przepisu prawa" i asumpt do ścigania dyscyplinarnego, tym bardziej ze szczebla centralnego. Reasumując, sędzia z Olsztyna nie zrobiła dobrze, ale decyzję o jej represjonowaniu należy ulokować gdzieś pomiędzy strzelaniem z armaty do wróbli a podyktowanym względami stricte politycznymi rozstrzeliwaniem dla przykładu.
Nie zazdroszczę kolegom sędziom z łódzkiego sądu dyscyplinarnego, bo przy okazji staną przed jeszcze dalej idącym dylematem moralnym. Jak w ogóle karać podobne zachowanie „zwykłego" sędziego w sytuacji, gdy przed momentem cała Izba Dyscyplinarna SN sama uchybiła standardowi, którego naruszenie zarzuca się właśnie obwinionej? W dniu 10 kwietnia 2019 r. wszyscy sędziowie owej izby gremialnie podjęli uchwałę w sprawie II DSI 54/18, stwierdzając, że są legalnie powołani i mogą orzekać.
Uczynili to przy zignorowaniu faktu, że chodziło o orzeczenie podjęte ewidentnie we własnym interesie zawodowym i finansowym, a zatem przy naruszeniu zasady bezstronności o skali wielokrotnie przekraczającej casus sędzi z Olsztyna. Gdyby zatem chcieć stosować powyższy wzorzec etyczny (lub raczej: nieetyczny), to tym bardziej jedynym możliwym wynikiem omawianego postępowania dyscyplinarnego sędzi Lutostańskiej wydaje się jej uniewinnienie.
Jeśli jednak dojdzie do skazania obwinionej, choćby dopiero w Izbie Dyscyplinarnej SN, trudno będzie o bardziej dobitny dowód funkcjonowania w nowym modelu sądownictwa dyscyplinarnego podwójnych standardów: dla „zwykłych" sędziów i dla nominatów z nadania obecnej władzy. Przy czym tym naprawdę właściwym i godnym sprawowanego urzędu polskiego sędziego wydaje się ten, w którym wyłączyłby się on od orzekania zarówno w jednym, jak i drugim przypadku.
Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Łodzi