Koronawirus a funkcjonowanie sądów - Jacek Tylewicz: złudne poczucie bezpieczeństwa

Jeżeli natychmiast nie nastąpi radykalna zmiana procedur, nie będzie lepiej – mówi Jacek Tylewicz, poznański sędzia w stanie spoczynku.

Aktualizacja: 31.05.2020 10:03 Publikacja: 31.05.2020 00:01

Koronawirus a funkcjonowanie sądów - Jacek Tylewicz: złudne poczucie bezpieczeństwa

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Po kilku tygodniach zawieszenia lub pracy na minimalnych obrotach sądy powoli wracają do orzekania. Wprawdzie okoliczności nie są normalne, ale wymiar sprawiedliwości musi działać. Zgadza się pan z tym, że w czasie pandemii także?

Nie podlega to żadnej dyskusji. Musi działać bez względu na okoliczności. Oczywiście pod warunkiem zapewnienia uczestnikom postępowania pełnego bezpieczeństwa.

Sądy wracają, ale powoli. To chyba nie najlepiej wróży obywatelom, którzy od miesięcy czekają na załatwienie swojej sprawy w sądzie?

Nie unikniemy zapaści. Na zapaść sprzed pandemii dołoży się bowiem skutek pandemiczny. To oznacza, że wracamy do czasu sprzed 15 lat. Dowód? Na wpis do księgi wieczystej w jednym z dużych sądów rejonowych dzisiaj trzeba czekać około sześciu miesięcy, a jeszcze niedawno wystarczyły dwa tygodnie.

Powrót po kilku tygodniach bezruchu sprawia, że powstały zaległości. Patrząc na kondycję sądów sprzed pandemii, sądzi pan, że uda im się z nich wyjść? Krótko mówiąc, czy sądy pozbierają się po przestoju?

Jeżeli natychmiast nie nastąpi radykalna zmiana procedur, to nie. Efekty zastoju będą się wręcz pogłębiać. Obecny czas jest znakomitą okazją do wyprowadzenia polskiego sądownictwa z XIX wieku i wprowadzenia go w wiek XXI. Można to zrobić, na przykład digitalizując akta.

Czytaj także: Koronawirus a funkcjonowanie sądów - jakie są największe problemy

Ministerstwo Sprawiedliwości stawia na rozprawy online. Wierzy pan, że uda się je przeprowadzać na większą skalę? Oczywiście, mając na uwadze możliwości informatyczne sądów...

To dokładnie tak, jakby zagrać we współczesną grę komputerową na Commodore 64. Systemy informatyczne sądów nie są przystosowane do obciążenia online. Wprawdzie mówi się dzisiaj, że sądy mają taką możliwość, ale to chodzi o wyjątkowe pojedyncze sale rozpraw w sądach okręgowych przeznaczone do zdalnego przesłuchiwania świadków i biegłych. Reszta leży.

Czy w czasie pandemii, z którą mamy do czynienia, nie tylko w Polsce zresztą, możliwe jest funkcjonowanie sądów w bezpiecznych warunkach?

Nie. Obejrzałem ostatnio zdjęcia z jednej z sal rozpraw urządzonych zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Sprawiedliwości i głównego inspektora sanitarnego. W sali o powierzchni od 10 do 12 mkw. sędziom ustawiono ścianki z pleksi. I to wszystko. Przecież tam nie może być bezpiecznie. Sąd to są każdego dnia strumienie ludzi. To nie jest tylko sala rozpraw. Sala to miejsce docelowe, całej reszty nie da się bezpiecznie ominąć. Bezpiecznie musi być więc w całym gmachu sądu. Tworzy się zatem złudne poczucie bezpieczeństwa.

Co zrobić ze sprawami karnymi, które już leżą i czekają od tygodni i wygląda na to, że jeszcze poczekają? Ministerstwo Sprawiedliwości cały czas szuka sposobu na ich prowadzenie w obecnych warunkach...

Sprawy karne to pokerowe „sprawdzam" dla organizacji wymiaru sprawiedliwości. Tutaj nie można pójść na skróty, bo tym skrótem byłaby sprawiedliwość. Te sprawy będą musiały poczekać, ponieważ online nie da się ich przeprowadzić. Chyba że wpadniemy na jakiś rewolucyjny pomysł i nie będziemy czekać, ale to do nas wróci. Wróci mianowicie z Europejskiego Trybunału Spraw Człowieka w Strasburgu. W procesie karnym zapewniony musi być bowiem bezpośredni kontakt sądu z oskarżonym i najważniejszymi świadkami. Mogę sobie wyobrazić techniki zdalne np. przy przesłuchaniu mało istotnych świadków, ale odejście od bezpośredniego kontaktu z oskarżonym w mojej ocenie uniemożliwia rzetelne i sprawiedliwe rozpoznanie sprawy. Ułatwienie dla sądów i osób przez sąd wezwanych mogłoby polegać np. na ograniczeniu liczby nieistotnych świadków wzywanych na przesłuchanie i przeprowadzeniu tej czynności w trybie online.

Jeszcze pytanie z zagranicznego podwórka. W środę Europejski Trybunał Praw Człowieka poinformował, że zawiadomił polskie władze o skardze sędziego Waldemara Żurka oraz że czeka na przedstawienie uwag przez polskie rząd. Sędzia Żurek skarży nie tylko przedterminowe odwołanie go z KRS bez prawa do odwołania do sądu. Podnosi także, że poprzez liczne szykany– m.in. kontrole CBA czy odwołanie go z funkcji rzecznika krakowskiego SO – próbowano ograniczyć jego prawo do swobodnej wypowiedzi.

To świetnie, że jest Trybunał, który się zajął tą sprawą, ale obawiam się, że skutki będą żadne. Do czasu jednak. W czasie kryzysu konstytucyjnego, kryzysu praw obywatelskich i tym samym niemożności kontroli sądowej poprzez sądy krajowe, w obliczu łamania praw obywatelskich pozostaje mieć nadzieję, że Europejski Trybunał Praw Człowieka stanie w obronie wolności obywatelskich i uzupełni – lub niestety zastąpi – sądy krajowe.

Takich spraw będzie więcej?

Oczywiście. Wcześniej jednak należy wyczerpać wszystkie tryby krajowe. A na to potrzeba czasu. On właśnie powoli się zbliża.

Aplikacje i egzaminy
Oto najlepsze uczelnie dla przyszłych aplikantów. Opublikowano nowy ranking
Prawo rodzinne
Zaprzeczenie ojcostwa. Jest przełomowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego
Prawo w Polsce
Czy Polska wprowadzi podatek cyfrowy? Big techy i tak zapłacą
W sądzie i w urzędzie
Szybkie rozwody nie dla notariuszy. Urzędnik zakończy małżeństwo
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Samorząd
Sąd: opłaty za groby i usługi pogrzebowe są pobierane bezprawnie
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń