Szczerze mówiąc nie. Ale nie dlatego, że nie chcę, a dlatego, że nie mogę. Zgodnie z obowiązującymi przepisami terminy posiedzeń i rozpraw wyznaczają sędziowie sprawozdawcy, tutaj nie ma żadnej mojej ingerencji, ani co do wyznaczania, ani co do zdejmowania spraw z wokandy. Liczne natomiast ostatnio odwoływanie rozpraw lub posiedzeń związane jest z okolicznościami zdrowotnymi lub losowymi dotyczącymi sędziów. Przy 11-osobowej obsadzie nieobecność 2-3 sędziów może spowodować konieczność odwołania nawet wszystkich spraw w danym tygodniu i tak się niestety czasem dzieje. Istotne znaczenie przy tym ma fakt, że znaczna część spraw to kasacje rozstrzygane w składach trzyosobowych.
Czy pana zdaniem sędziowie do ID byli wyłaniani zgodnie z przepisami prawa? Chodzi o KRS...
Oczywiście, że tak. Konkurs na stanowiska sędziów Sądu Najwyższego był pierwszym tak dużym konkursem rozstrzyganym przez KRS. Dla kandydatów była to pierwsza szansa na start w konkursie, w którym nie trzeba było poddawać się nieweryfikowalnej ocenie Zgromadzenia Ogólnego sędziów Sądu Najwyższego. Ten element procedury, istniejący w procedurze naboru do SN do 2018 roku, a do NSA jeszcze dłużej, był przecież oczywiście sprzeczny z prawem do sądu przewidzianym tak przez Konstytucję RP, jak i prawo konwencyjne. Przypominam tylko, że to od decyzji urzędujących wówczas sędziów SN zależało, którzy dwaj kandydaci będą mogli stanąć do właściwego konkursu przed KRS, a odrzuconym nie przysługiwał żaden środek odwoławczy… Nasz konkurs, w przeciwieństwie do wcześniejszych, był całkowicie jawny, możliwy do obserwacji przez osoby trzecie. Przecież w latach 1990-2008 kandydatom na stanowiska sędziowskie nie przysługiwały odwołania od uchwał KRS w sprawach dotyczących przedstawienia lub nieprzedstawienia kandydata, przy tożsamych jak obecnie regulacjach konstytucyjnych i konwencyjnych. Sąd Najwyższy zaś stanowczo i konsekwentnie odrzucał w owym czasie możliwość rozpoznawania odwołań od uchwał Rady na podstawie norm wynikających z art. 45 Konstytucji RP czy art. 6 ust. 1 EKPCz.
Jak Pan ocenia wybór KRS nowej kadencji? Powinniśmy go dokonywać na dotychczasowych zasadach?
Z orzecznictwa TK z przełomu wieków wynika, że KRS jest swoistym, samodzielnym, centralnym organem państwowym, którego funkcje są jedynie powiązane z władzą sądowniczą i nie pozwalają jej utożsamiać z sądami i trybunałami. W skład KRS wchodzą przecież przedstawiciele wszystkich trzech władz. Jest ona organem umiejscowionym między władzami, stanowiąc organ służący realizacji konstytucyjnej zasady równowagi między trzema władzami oraz forum ich współpracy.
Wybór sędziowskiej części KRS przez sejm z pewnością nie jest sprzeczny z Konstytucją, ani jakimikolwiek innymi przepisami. Fakt, że przez lata ten tryb był inny i był on zgodny z ustawą zasadniczą wcale przecież nie oznacza, że odmienne uregulowanie tej kwestii musi być z nią niezgodne. Mogę się zgodzić z poglądem, że twórcy Konstytucji uważali, że najlepiej będzie jeśli członków KRS będą wybierali sędziowie, tym niemniej brak takiego zastrzeżenia w ustawie zasadniczej powoduje uznaniem, że ustrojodawca finalnie dopuścił także inną możliwość, w zależności od woli ustawodawcy zwykłego. Ustawa została zmieniona, a nowe przepisy dotyczące wyboru zgodnie z wyrokiem TK uznane za zgodne z Konstytucją. W ślad za Komentarzem do Konstytucji pod redakcją profesorów Marka Safjana i Leszka Boska, a więc obecnego sędziego TSUE oraz sędziego SN, przyjmuję przy tym, że żaden organ państwa nie ma kompetencji do oceny czy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego zostało wydane we właściwym składzie i z zachowaniem określonej w przepisach prawa procedury, a tym samym – czy można mu przypisać walor ostateczności i mocy powszechnie obowiązującej. Jednoznaczna norma zawarta w art. 190 ust. 1 Konstytucji RP przesądza, że przyznanie takiej kompetencji nie jest możliwe bez zmiany samej Konstytucji. W obowiązującym stanie prawnym o tym, co jest orzeczeniem, decyduje sam TK, tj. sędziowie tworzący dany skład orzekający i podpisujący orzeczenie.