Zbliża się wrzesień. Nie wiem, czy to specyfika jedynie naszego kraju, ale miesiące w Polsce są tematyczne. Są poświęcone bądź to zdarzeniom z historii bądź to intencjom. Maj to miesiąc książki (w niektórych źródłach jednak maryjny), październik to nieodmiennie miesiąc trzeźwości (to na szczęście jeszcze przed nami), listopad zaś to miesiąc oszczędzania.
Natomiast wrzesień kojarzy się nieodmiennie z początkiem roku szkolnego. Osobiście nigdy nie przepadałem za szkolną ławą, wydawała się zwykle zbyt twarda i ograniczająca. Nie wspomnę tu o pełnej litościwej wyrozumiałości profesor od matematyki, gdy ze skupioną miną próbowałem obliczyć sinus czegoś tam. Mam wrażenie, że doskonale wiedziała, że właśnie odsypiam nocne oglądanie meczów NBA i zmagania Michaela Jordana z Clyde'em Drexlerem.