Neo Barstedt był jednym z najczęściej angażowanych obrońców publicznych i jednym z najlepiej opłacanych. W ubiegłym roku uplasował się na trzecim miejscu pod względem dochodów tej grupy, zarobiwszy niemalże 10 mln koron (ok. 4 mln 400 zł.).
Występował na wielu spektakularnych procesach, m.in. jako obrońca jednego z oskarżonych o złamanie prawa o posiadaniu broni, którą zabito 12-letnią Adrianę. Padła ofiarą gangsterskich porachunków pod Sztokholmem, gdy wyszła na spacer z psem.
Barstedt zaczął bronić zaledwie cztery lata temu, jednak w tym roku Izba Adwokacka skreśliła go z listy swoich członków, więc nie będzie już mógł pracować jako obrońca.Izba swoją decyzję wydała na podstawie skarg do jej komisji dyscyplinarnej złożonych przez klientów, adwokatów i funkcjonariuszy policji. W jednej chodziło o wystawienie rachunków, które wzbudzały obiekcje na tyle poważne, że kolidowały z zasadami przysięgi adwokackiej. W innym przypadku komisja dyscyplinarna stwierdziła, że naruszył on etykę zawodową „poprzez działanie daleko odbiegające od standardów wymaganych od adwokata”. Zarzucano mu też brak lojalności wobec klienta i niepojawienie się na rozprawie, gdy wyznaczony został jako obrońca publiczny. Komisja dyscyplinarna skonstatowała też, że nie stawiał się na przesłuchania, co przedłużyło samo postępowanie i spowodowało, że jego klient siedział w areszcie dłużej, niż było to niezbędne.
Czytaj więcej
Sędzia Sądu Najwyższego składa dymisję. Powód to drobna kradzież.
Blefowanie obrońcy ujawnili dziennikarze poczytnej „Aftonbladet”. Według gazety miał on wystawiać rachunki różnym sądom za pracę wykonaną na różnych procesach jednocześnie. Miał też uczestniczyć w przesłuchaniach w Göteborgu, choć był wówczas w innym mieście, ale żądał zapłaty za swoją rzekomą obecność. Przy każdej wizycie w areszcie w sztokholmskiej dzielnicy Kungsholmen, do którego musiał pokonać ze swojego biura 300 m, adwokat miał żądać rekompensaty za godzinę tzw. straconego czasu w wysokości 1300 koron (579 zł). Z tym że wystawiał osobny rachunek za godziny poświęcone na przyjście do klientów w areszcie, choć wizyty następowały jedna po drugiej, a prawnik naliczał czas prawie za każdym razem na dotarcie tam z biura. Gdy np. prokurator odrzucił roszczenia finansowe adwokata za stratę czasu na podróże ze Sztokholmu do Göteborga, gdyż powinien wykorzystać te godziny na pracę w pociągu, to Barstedt powołał się na chorobę lokomocyjną. To jego zdaniem uniemożliwiało mu wykonywanie swoich czynności. Według „Aftonbladet” tylko w ubiegłym roku obciążył sądy za same godziny spędzone w podróży i na czekaniu na 1 mln 125 tys. zł. Eksperci uznali, że procedura usuwania Barstedta była wyjątkowo szybka.