Partie i koalicje ostatecznie finiszują z listami do wyborów europejskich, a jednocześnie starają się zagospodarować polityczne boisko tak, jak im pasuje. Koalicja Europejska jest w tym trochę opóźniona, ostatnio bowiem za mocno zajęta była sama sobą i zapomniała o widmie polexitu krążącym nad Polską, które miało się przyczynić do ostatecznego upadku naszej ojczyzny pod rządami PiS. Temat ten wciąż jest co prawda aktualny, ale po kontrofensywie PiS, które twierdzi, że jest europejskie jak nigdy, stracił nieco na świeżości.
PiS z kolei, nie mogąc w czasie kampanii do PE walczyć z Komisją Europejską pod hasłem „żeby nam się Unia w polskie sprawy nie wtrącała", postanowił zająć się obyczajnością narodu. Głównym wrogiem zostali geje i prezydent Warszawy. Rachunek jest prosty: aborcji nie ma co ruszać, bo okazuje się, że różnej maści feministek i kobiet o poglądach liberalno-lewicowych jest za dużo i że mają zbyt potężną siłę mobilizowania się. W polityce międzynarodowej posucha – nawet imigranci jakoś przestali się przebijać, a z Żydami trzeba uważać, bo są za bardzo ustosunkowani w świecie. Victor Orbán zrobił sobie z nich co prawda paliwo parę lat temu, ale trzyma się tylko jednego nazwiska i jakoś mu to uchodzi na sucho. Nam nie. Masoni są natomiast utajnieni, a nasze służby specjalne nawet prostego biznesmena po wyroku nie potrafią znaleźć, a co dopiero masona. Zostają homoseksualiści. Tych jest przeciętnie w każdym społeczeństwie 3–5 procent. Z takim wrogiem PiS może sobie poradzić. Oczywiście są jeszcze ci, którzy im sprzyjają, nazywani homoseksualnym lobby. To oni chcą – jak mówił prezes Kaczyński w Rzeszowie – „seksualizacji dzieci".
Front został więc wytyczony i zrobiło to wrażenie nawet na Platformie, która na wszelki wypadek zaraz zaczęła nieoficjalnie odcinać się od swojego prezydenta stolicy, z powodu podpisania przez niego karty LGBT.
Na tej strategii PiS, rozbudzając potężny strach przeciw imigrantom, zarobiło już w 2015 roku. Czy może ten sukces powtórzyć w 2019 roku, przekonując, że wrogowie poprzez edukację seksualną najpierw dzieci rozbudzą, a potem wykorzystają?
Wątpliwe. O ile strach przed imigrantami bazował na realnej sytuacji w Europie i żywił się tragedią setek tysięcy ofiar wojny w Syrii, o tyle strach przed gejami jest tworem szytym w sposób sztuczny, a przedstawiany przez prezesa Kaczyńskiego jako opór rodziców przed seksualizacją dzieci – wręcz groteskowym.