Aktualizacja: 19.11.2024 18:25 Publikacja: 17.01.2024 03:00
W interesie Europy, w tym Polski, jest to aby USA nie rezygnowały z bycia światowym hegemonem. Na zdjęciu prezydenci (od lewej): Rumunii – Klaus Iohannis, USA – Joe Biden, Polski – Andrzej Duda i Słowacji – Zuzana Czaputova podczas szczytu „bukaresztańskiej dziewiątki”, Warszawa, luty 2023 r.
Foto: AFP
Świat jakby szybciej kręcił się wokół słońca. Przynajmniej widać to na przykładzie globalnej geopolityki. Polityka międzynarodowa wchodzi na coraz wyższe obroty po latach pozornego zastoju, w którym przecież różne mocarstwa (Chiny, Rosja) tworzyły „fakty dokonane” ku kompletnemu zaskoczeniu i bezradności (a może i po części akceptacji?) Zachodu.
W każdym razie analitycy polityki zagranicznej nie mogą narzekać na nudę. Przy czym ten globalny mecz toczy się na kilku szachownicach. W mistrzostwach świata w prawdziwych szachach mecze odbywają się na pierwszej, drugiej, trzeciej i czwartej szachownicy. W polityce międzynarodowej przez półtora roku tą „pierwszą szachownicą” była Europa Wschodnia i wojna Rosji z naszym sąsiadem. Przed paroma miesiącami ta „pierwsza szachownica” stała się z dnia na dzień drugą, bo „frontmanem” stał się szachista z Izraela zaatakowany przez próbujących wywrócić szachownicę terrorystów z Hamasu.
Po co lewicowy wyborca ma głosować na kandydaturę Magdaleny Biejat czy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, skoro od razu może na Rafała Trzaskowskiego? Od Radosława Sikorskiego Lewicy znacznie łatwiej będzie się odróżnić.
Związani z PiS kandydaci na kandydatów w wyborach prezydenckich zameldowali się na Marszu Niepodległości, który w tym roku przebiegł zaskakująco spokojnie. „Wiatr wieje w nasze żagle” – mówił Przemysław Czarnek. Ale 11 listopada politycznego przełomu nie było.
Z Zachodu powiało wiatrem, który służy populistom. Zła pogoda będzie miała kluczowe znaczenie dla wyborów prezydenckich w Polsce. Dlatego działacze KO, którzy wybiorą w prawyborach kandydata tej formacji, powinni wziąć ten trend pod uwagę – analizuje politolożka z UMK w Toruniu.
Skostniały system lubi precyzję. Mamy więc mnóstwo przepisów, zarządzeń i wytycznych. Przepisami regulowane są m.in. wymiary papierowej księgi rejestru zabytków, do której ręcznie dokonuje się wpisu odpowiedniego koloru atramentem [sic!]. No, ale podobno wszystko ma się zmienić.
Mieszkańcy Europy z jednej strony nadal wierzą, że transformacja energetyczna zabezpieczy dobrobyt następnych pokoleń. Z drugiej jednak strony obawiają się, że koszty ochrony klimatu dotkną ich finansowo. Z badania klimatycznego zleconego przez Fundację E.ON wynika, że Europejczycy popierają transformację, ale oczekują od rządów swoich państw konkretnego planu i większego zdecydowania w działaniu.
Przejęcie władzy w Berlinie przez Friedricha Merza to na razie jedyna szansa na odrodzenie Unii. Ale i ona jest relatywnie odległa i niepewna.
Wydawałoby się, że wybuch wojny w Ukrainie przyspieszy procesy związane z poprawą bezpieczeństwa Polaków. To okazało się złudne. Straciliśmy mnóstwo czasu.
Szantaż nuklearny Władimira Putina odbił się na notowaniach złotego. Pierwsze nerwowe reakcje udało się jednak też opanować.
Doniesienia z Rosji wystraszyły inwestorów, którzy pozbywają się polskiej waluty.
Można odnieść wrażenie, że decyzja Joe Bidena o zniesieniu ograniczeń w użyciu przez Ukraińców systemów rakietowych ATACMS pochodzi bezpośrednio z bestselleru Donalda Trumpa „The Art of the Deal”.
W warstwie deklaracji politycznych nic się nie zmienia, będziemy nadal wspierać Ukrainę, w podskórnej – mniej widocznej – widać zniechęcenie i rozczarowanie niespełnionymi obietnicami.
W Europie nie brakuje kreatywności, ale jest problem z przekształcaniem inwencji w komercyjne inwestycje.
Sądy rodzinne nie są w stanie realizować ciążących na nich zadań z zakresu ochrony dzieci. W porównaniu z systemami obcymi, w których niezmienną zasadą są szerokie kompetencje wyspecjalizowanych służb socjalnych, realizowany przez sądy polskie system opieki nad małoletnimi obnaża jego dramatyczną niewydolność.
Najbardziej bym chciał, by nasz film kiedyś pokazano w Rosji. Tak jak niegdyś w Niemczech po II wojnie światowej pokazywano filmy o tym, co zrobili naziści - mówi Ołeksandr Szczur, scenarzysta i producent filmu „Bucza”.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas