Świat jakby szybciej kręcił się wokół słońca. Przynajmniej widać to na przykładzie globalnej geopolityki. Polityka międzynarodowa wchodzi na coraz wyższe obroty po latach pozornego zastoju, w którym przecież różne mocarstwa (Chiny, Rosja) tworzyły „fakty dokonane” ku kompletnemu zaskoczeniu i bezradności (a może i po części akceptacji?) Zachodu.
W każdym razie analitycy polityki zagranicznej nie mogą narzekać na nudę. Przy czym ten globalny mecz toczy się na kilku szachownicach. W mistrzostwach świata w prawdziwych szachach mecze odbywają się na pierwszej, drugiej, trzeciej i czwartej szachownicy. W polityce międzynarodowej przez półtora roku tą „pierwszą szachownicą” była Europa Wschodnia i wojna Rosji z naszym sąsiadem. Przed paroma miesiącami ta „pierwsza szachownica” stała się z dnia na dzień drugą, bo „frontmanem” stał się szachista z Izraela zaatakowany przez próbujących wywrócić szachownicę terrorystów z Hamasu.
Waszyngton i Pekin
Tymczasem pasjonujący pojedynek odbywa się na szachownicy pozornie trzeciej, która na „long term” – czyli w wymiarze określonym przez francuskiego historyka Fernanda Braudela jako „długie trwanie” – tak naprawdę z oczywistych względów jest szachownicą pierwszą. Toczy się tam pojedynek gigantów: Waszyngtonu i Pekinu. To szachownica globalna.
Czytaj więcej
To oni symbolizują główne wydarzenia kończącego się roku, trudnego i burzliwego. Część szykuje si...
Ruch na niej został właśnie niespodziewanie przerwany, a wielcy rywale zadeklarowali oficjalnie współpracę, w tym także militarną (sic!), co brzmi zgoła sensacyjnie. Ja jednak, jako długoletni obserwator globalnych szachów politycznych, nie przywiązuję do tego specjalnej wagi , bo wiem, że w wymiarze strategicznym Stany Zjednoczone Ameryki i Chińska Republika Ludowa pozostaną i tak, i tak – mimo całej misternej dyplomacji – strategicznymi konkurentami.