Kilkanaście dni temu Janina Ochojska, eurodeputowana PO, stwierdziła, że „jej prezydentem” jest Rafał Trzaskowski, bowiem wybory w 2020 roku zostały sfałszowane. To najgorsza narracja, jaką mogą się posługiwać politycy opozycji, bo jej efektem będzie demobilizacja ich wyborców i – ostatecznie – wygrana PiS. Jeśli bowiem poprzednie elekcje były fałszowane, to i ta nadchodząca pewnie taka będzie, zatem jaki jest sens udawania się do lokalu wyborczego i robienia z siebie głupca? Ballada o „cudach nad urnami” jest dobra do tłumaczenia poprzednich klęsk, ale nie do mobilizowania w nadchodzących kampaniach. Tą kartą można się posługiwać, ale powinni to robić tylko wytrawni gracze.
Zacznijmy jednak od stwierdzenia oczywistego faktu: żadne wybory w wolnej Polsce nie zostały sfałszowane – ani prezydenckie sprzed trzech lat, jak uważa europosłanka PO, ani samorządowe z 2014 roku, jak twierdził Jarosław Kaczyński… Żadne. Nawet te „kontraktowe” z 1989 roku, organizowane przez komunistów.
Błędy mediów
Nie oznacza to, że wszystkie były uczciwe. Najwięcej dowodów na to, że rywalizacja nie była oparta na zasadach fair play, dostarczyły nam rządy PiS po 2015 roku. Wykorzystywanie mediów państwowych, manipulacje prawem wyborczym, wykorzystywanie instytucji publicznych i spółek Skarbu Państwa do promowania partii rządzącej – wszystko to miało miejsce w ostatnich latach na niespotykaną wcześniej skalę. Ale w przeszłości także zdarzały się nieuczciwości w prowadzeniu kampanii wyborczych przez te środowiska i ugrupowania, które miały ku temu dogodne narzędzia.
Czytaj więcej
Liderzy antypisu muszą przemyśleć pomysł jednej lub dwóch list.
Dość wspomnieć haniebne zachowanie mediów wobec Stanisława Tymińskiego w 1990 roku – to, co działo się między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich, było złamaniem wszelkich zasad rodzącego się państwa prawnego. Nieuzasadnione ataki na kontrkandydata Lecha Wałęsy, sfałszowane materiały telewizji publicznej, której reporterzy udali się nawet do Peru, o tym, że bije on żonę, apele wszystkich „arbitrów publicznych” o głosowanie na szefa Solidarności – te działania na pewno nie służyły zapewnieniu uczciwości tamtej elekcji.