Gdy okazuje się, że ustawy przepycha się, dlatego, że stoją za nimi silne lobbies (biopaliwa), to znaczy, że ustawy się kupuje w jakiejś postaci. Ktoś robi lub chce na nich robić duże pieniądze, a partia polityczna zamienia się w reprezentację grup interesu i ginie jej związek z wyborcami, nie wspomnę, naiwnie, o dobru wspólnym czy interesie publicznym. Kilka lat temu wiele sobie obiecywano po ustawie dotyczącej finansowania partii z budżetu państwa. W ten sposób miała zostać ukrócona korupcja. Okazało się, że ta kolejna ustawa mająca oczyścić polskie życie polityczne niczemu nie służy. Od dwunastu lat wprowadza się prawne rozwiązania antykorupcyjne. Korupcji to nie przeszkadza. Powiedziałbym nawet - wprost przeciwnie. Wniosek z tego wynika dramatyczny. Prawo słabo broni przed nadużyciami. Jest albo źle skonstruowane, albo można je lekceważyć. Jeżeli tak jest, to znaczy, że polska demokracja ma charakter fasadowy. Wybory jeszcze się odbywają. Głosy zapewne liczone są skrupulatnie, ale już wybrańcy zachowują się tak, jakby prawo w Polsce nie zawsze musiało obowiązywać.
Propozycja łapówki, z którą wystąpił Lew Rywin, jest szokująca tyleż swoją bezgraniczną szczerością, ile tym, że może być czymś normalnym dla naszego porządku politycznego. Zapewne liczne ustawy się "kupuje" w taki lub inny sposób i pisze pod lobbies, pod aktualne interesy, rzadziej, dlatego, że są oczekiwane lub potrzebne. Jeśli ustawy są produkowane z taką nonszalancją, a potem i tak bywają omijane, to podstawowa norma demokracji - rządy prawa - jest już nie tyle zagrożona, ile po prostu lekceważona i głęboko podważona. Być może wejdziemy do Unii Europejskiej, ale z takim nieporządkiem prawnym krajem europejskim nie będziemy. Możemy się pocieszać tym, że zapewne większość państw na świecie jest chora; nie respektuje się prawa, lekceważy interesy obywateli. W tym jesteśmy podobni do Argentyny, Kenii, Bułgarii czy Ukrainy. Ale o żadnej Europie być mowy nie może. Bowiem Europa to nie jest tylko wielka instytucja zwana Unią Europejską, ale to przede wszystkim europejski duch praw.
Choroba rodem z PRL
System polityczny Polski jest chory, podobnie jak chore są dziesiątki państw na wszystkich kontynentach. Okazało się, że ową chorobę przenieśliśmy razem z instytucjami i personelem z PRL. Z tą jedną różnicą, że teraz sekretarze Komitetu Centralnego, funkcjonariusze komunistycznych służb specjalnych wraz z działaczami ZSL, mogą powoływać się na mandat demokratyczny, a nie jak dawniej na konieczność historyczną, geopolityczne racje lub wolę partii rządzącej. Sprawują jednak władzę tak samo, jak przed wielu laty, lekceważąc prawo, partnerów politycznych i obyczaj społeczny.
Bogdan Lewandowski: Komisja ds. afery taśmowej nic nie da
Dopiero PiS pokazało, że postawienie na transfery socjalne przekłada się na sukces wyborczy. Wcześniej takiego myślenia w ogóle nie było. I to była przyczyna klęski całej lewicy oraz tej mizerii, której teraz doświadczamy - mówi Bogdan Lewandowski, poseł SLD w latach 1997–2005.
W mediach mowa jest o kryzysie zaufania do władzy, instytucji państwa, polityków. I jest to fakt bezsprzecznie o znaczeniu podstawowym. Trudno przestrzegać prawa, czyli wspólnych reguł gry, gdy jedna strona, i to ta silniejsza (politycy, liczni przedsiębiorcy), w potrzebie je omija. Trudno oczekiwać niezbędnego poczucia stabilizacji, gdy wiemy, że reguły są zmieniane, dowolnie interpretowane. Trudno ufać władzy, gdy okazuje się - vide rozmowa Rywin - Michnik - w jaki sposób podejmuje się czy choćby dyskutuje najważniejsze decyzje dla państwa. Duch demokratycznego towarzystwa oraz korupcji przenika wiele warstw społecznych i psuje kraj. Polski kryzys jest przede wszystkim kryzysem politycznym, kryzysem zaufania. Bez kapitału społecznego nie zbuduje się rynku, sprawnej administracji. A przez ostatnie dziesięć lat dzieje się bardzo wiele, by pogłębić stan anomii.
Co tydzień od wielu lat jesteśmy informowani o kolejnej aferze gospodarczej, politycznej. Nikt nie został skazany. Jest jeden wyjątek, ale wyrok w tym przypadku zapadł bez wystarczających dowodów, ale stała za nim nagonka prasowa i zwykłe ploty. Nie ma żadnego powodu, by sądzić, że "sprawa Rywina" zostanie wyjaśniona. Z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego że całe państwo, jak za dobrych czasów PRL, jest upartyjnione. Kolejny rząd, po objęciu władzy zaczyna najpierw od wyrzucania dawnych prokuratorów i mianowania swoich, zapewne nie mniej rzetelnych i nie mniej lojalnych wobec politycznych mocodawców. Tak samo rzecz się ma w parlamencie. Komisja śledcza składa się w większości z członków partii koalicyjnej i trudno komukolwiek uwierzyć, że komisja zechce pracować odważnie i radykalnie. W Polsce wszystko zostało upartyjnione (znam przypadki wyrzucania woźnych, bo nie są z właściwej partii) i nie rozumiem, dlaczego tego rodzaju sąd nie mógłby się składać ze zwykłych obywateli, jak sąd przysięgły w Ameryce. Po drugie, sprawa ta nie zostanie wyjaśniona, bo nikt chyba (poza prasą) nie jest zainteresowany jej wyjaśnieniem. Bo logicznie rzecz biorąc - na co większość komentatorów zwraca uwagę - w całej tej historii nic się kupy nie trzyma.